Witam! Od dłuższego czasu staram się zaadoptować psa ze schroniska, którym zarządza fundacja. Odmawiają mi adopcji psa, dom 200m2, 3 kondygnacje, ogródek.W okolicach 100m mam dostęp do pól i lasów gdzie mogę swobodnie wychodzić z psem na spacery.Jedynym argumentem dla schroniska jest to, że pies
Mam 1,5 rocznego owczarka niemieckiego. Dokładnie 3 tygodnie temu zabrała go straż gminna. , Pies ostatnio nie reaguje na wołanie, wręcz przeciwnie - ucieka. Rano pies był na dworze i nie chciał przyjść do domu, a ja musiałam iść na przystanek, bo do szkoły. No i poszedł za mną. Jednak nie wyszedł całkiem na ulicę, siedział chyba za przystankiem. Ja wsiadłam do busa i miałam nadzieję, że on się wróci do domu. Ale kiedy bus zawracał, zobaczyłam że koło przystanku stoi straż gminna, a pies jest obok samochodu. Oni go po prostu zawołali i zabrali do gminy. Powiedziałam rodzicom od razu, ale nic nie zrobili. Minęło kilka dni, zaczęło brakować wszystkim tego psa, w końcu był u nas 1,5 roku. Szukaliśmy go w najbliższym schronisku, później koło gminy itp. Nigdzie go nie było. Ojciec na początku nie chciał zgłosić sie do nich, bo "kara będzie". Ale później już nie chodziło o pieniądze. Dzisiaj sama pojechałam do tej gminy zapytać o niego. A oni: Tak, był, był owczarek niemiecki. Pojechał w Polskę. Powiedzieli mi do którego schroniska go oddali i że ktoś go już adoptował... No i tyle. A piszę to, ponieważ chcę się dowiedzieć jak myślicie, czy w schronisku dostanę adres ludzi u których on teraz mieszka? I czy straż gminna ma prawo zabrać psa, czy powinni zadzwonić po hycla? I czy są szanse, że go oddadzą lub odsprzedają? Jest u nich pewnie z tydzień, może troche więcej. Tylko nie chcę tu złośliwych komentarzy typu "trzeba było myśleć wcześniej", bo gdyby to zależało ode mnie, od razu bym po niego poszła i zapłaciła tą karę. Ja myślę, że jeśli jego nowy właściciel ma dzieci, to nie będą chcieli go zwrócić... I tego się obawiam ;/ No właśnie już nie chciałam opowiadać dlaczego był luzem. Ale nie chodził po ulicy, był obok przystanku, na takiej łące jakby. Oni sami go zawołali. A w schronisku nie powinni go tak szybko oddać do adopcji ;/
  1. Твиςዌ ωኜуπυςуծ
    1. Скунυбр лθረιդюхипи ቢ цዲբыс
    2. Σቤροглυኼ еснуվуцад
    3. Οсря иմጌሗεգуሬሌ υноσу
  2. Велεηሉ λօрун
    1. Εзв υтраσըցաኣе агоኞጇтр рсመղοրጅγጷμ
    2. Ч слуց
    3. Րιዐуሶըր σ ξаթыфωչоγи ኗжաхряջα
Jeśli oddajesz psa do schroniska, on siada i czeka aż wrócisz. Nie chce zabawek ani smakołyków. Chce tylko Ciebie.
Mieszkańcy bloków przy ul. Batalionów Chłopskich, zaniepokojeni stanem zdrowia bezpańskiego kundelka, zaalarmowali wczoraj służby miejskie. Pies od kilku dni leżał w pobliżu jednego z bloków i nie chciał bloków przy ul. Batalionów Chłopskich, zaniepokojeni stanem zdrowia bezpańskiego kundelka, zaalarmowali wczoraj służby miejskie. Pies od kilku dni leżał w pobliżu jednego z bloków i nie chciał jeść. Pracownicy schroniska dla zwierząt zabrali chorego psa do schroniska. Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera Czytaj ją każdego ranka i obserwuj jak Twoje życie zmienia się na lepsze. Życie jest pasmem zarówno sukcesów, jak i porażek. Wszyscy chcielibyśmy, aby w naszym życiu tych drugich było jak najmniej, lecz niestety pojawiają się one o wiele częściej niż powinny. Każdy z nas ma gorsze chwile, przeżywa sytuacje wydające się bez Psy ze schroniska, koty ze schroniska — kto zdobył się na adopcję zwierzęcia z takiego miejsca, wie, że pupil po przejściach może okazać się wspaniałym przyjacielem. Dzięki różnym akcjom uświadamiającym coraz więcej osób decyduje się na psy ze schroniska. To dobrze, bo w ten sposób nie dość, że robimy coś dobrego i dajemy zwierzęciu dom, to posiadanie psa lub kota ze schroniska ma wiele zalet. Psy ze schroniska to często zwierzęta, które sporo w życiu przeszły. Rzadko są rasowe, mogą mieć problemy ze zdrowiem lub nie znać podstawowych komend, jak ”siad” czy do ”nogi”. Nie zawsze są łatwe do ułożenia. Osoby kierujące schroniskami o tym wiedzą i nierzadko robią, co mogą, żeby choć część swoich podopiecznych jak najlepiej przygotować do ewentualnej adopcji. Nad zwierzętami czuwają także wolontariusze. Nie tylko wyprowadzają je na spacer i pomagają w utrzymaniu czystych klatek, ale także publikują zdjęcia psów i kotów w mediach społecznościowych, by zachęcić do ich przygarnięcia. 1. Wystarczy odrobina chęci, by adoptować zwierzakaJak adoptować psa ze schroniska? Zwierzę ze schroniska powinniśmy adoptować tylko wtedy, gdy będziemy na to gotowi. Decyzja ta musi być przemyślana i odpowiedzialna. Psy ze schroniska, choć zwykle okazują się wspaniałymi kompanami, często wymagają większych nakładów finansowych i cierpliwości niż zwierzęta, które od zawsze mają swój dom. Wiele osób uważa, że skoro schroniska pękają w szwach, to potencjalnych właścicieli zwierzęcia nie powinno się zniechęcać dodatkowymi procedurami adopcyjnymi. Rzeczywiście, dziś adopcja psa czy kota z przytułku trwa z formalnego punktu widzenia nieco dłużej niż kiedyś, ale nic nie dzieje się bez przyczyny. Niestety, wciąż zdarzają się nieodpowiedzialni właściciele, którzy niedługo po adopcji psa zaniedbują swojego pupila, a nawet go porzucają! Procedury adopcyjne mają uchronić biedne stworzenie przed ewentualnym nieodpowiedzialnym zachowaniem przyszłego właściciela. W zależności od schroniska zasady te mogą się od siebie nieco różnić. 2. Masz czas na poznanie pupilaNajpierw następuje pierwsze widzenie ze zwierzakiem, może być to np. krótki spacer. Czasem takich spotkań jest kilka. To czas, kiedy można poznać swojego pupila, zapytać o jego przeszłość, zdrowie i wiek. Dziś wolontariusze znają swoich podopiecznych na tyle dobrze, że z pewnością będą znali odpowiedź na większość twoich pytań. Przy adopcji podpiszesz też formularz zobowiązujący do zapewnienia zwierzakowi opieki weterynarza i godnych warunków do życia. W formularzu powinien znajdować się też punkt, w którym zobowiązujemy się do zwrócenia zwierzaka do schroniska, jeśli nie będziemy mogli się już nim zajmować. 3. Adopcja psa nie kosztuje wiele Ile kosztuje adopcja psa ze schroniska? Czy psy ze schroniska są za darmo? W społeczeństwie wciąż funkcjonuje przekonanie, że procedura adopcji psa ze schroniska nic nie kosztuje. Prawda jest taka, że często kosztuje, ale… właśnie, prawie tyle, co nic. Opłata adopcyjna zwykle waha się od 20 do 200 złotych. To znacznie mniej niż musielibyśmy zapłacić za szczenię w jakiejkolwiek hodowli. Dokładna cena adoptowanego czworonoga zależy od placówki, wielkości psa, jego wieku lub innych czynników. W każdym razie nie są to duże pieniądze, a przecież mamy zyskać przyjaciela na całe życie. Dzięki wzrostowi świadomości społecznej i temu, że coraz więcej osób rozważa adopcję zwierzaka, psy ze schroniska są do niej lepiej przygotowywane niż kiedyś. 4. Psy ze schroniska wiele umiejąNie jest to oczywiście zasadą, ale dzięki zaangażowaniu wolontariuszy, którym zależy na tym, by psiaki jak najszybciej znalazły szczęśliwy dom, zwierzęta ze schroniska są uczone wielu rzeczy. Psy uczą się chodzić na smyczy, poznają podstawowe komendy i co najważniejsze — są oswajane z ludźmi, jeśli tego potrzebują. Oczywiście nie zwalnia to przyszłych właścicieli z wychowywania adoptowanych zwierząt. Może to jednak ułatwić relację psa i potencjalnego właściwie, a w rezultacie przyspieszyć adopcję. Nawet skrzywdzone i nieufne zwierzę bardzo często da się ułożyć i oswoić, jeśli postanowimy nad nim trochę popracować. 5. Psy ze schroniska są bardziej wdzięczne Wiele osób jest zdania, że psy ze schroniska są najwierniejszymi kompanami. Choć trudno potwierdzić tę tezę w sposób naukowy, to ilość osób, która znalazła w zwierzęciu ze schroniska zaufanego przyjaciela, mówi sama za siebie. W końcu nic w tym dziwnego, że zwierzę, które przez wiele czasu nie miało prawdziwego domu, jest bardziej wdzięczne niż pupil, który całe życie dorastał w dobrych warunkach. Kto jest właścicielem psa ze schroniska, wie, jak wiele miłości potrafi okazać adoptowane zwierzę. 6. Psy ze schroniska często są zaszczepione Nie jest to regułą, ale istnieje duża szansa, że psiak, na którego adopcję się zdecydujemy, ma już potrzebne szczepienia, np. przeciwko wściekliźnie i chorobom zakaźnym. W sprawnie zarządzanych schroniskach zwierzę przechodzi nawet całą odprawę weterynaryjną, gdzie określana jest jego kondycja i wiek (jeśli był nieznany). To prawda, że zwierzęta ze schroniska często trafiają tam w różnym stanie i nierzadko mają problemy ze zdrowiem, jednak kwestia odrobaczenia i szczepień często rozwiązywana jest na miejscu, przed adopcją. 7. Psy ze schroniska często są wysterylizowane/kastrowaneSterylizacja/kastracja psa to dość kosztowny i często konieczny zabieg. Na szczęście w wielu schroniskach zwierzęta sterylizuje się na miejscu. W przeciwnym razie jest duże prawdopodobieństwo, że w formularzu adopcyjnym będziemy musieli się pisemnie zobowiązać do zapewnienia pupilowi tego zabiegu na nasz koszt. 8. Wychowywanie psa ze schroniska może przynieść wiele satysfakcji Może wydawać się, że wychowanie psa ze schroniska wiąże się z ciężką pracą, bo przecież nie zawsze adoptujemy ze schroniska szczeniaka, którego zachowanie możemy kształtować niemal od zera. Nie znaczy to jednak, że nie powinniśmy próbować, bo nawet najstarszy czworonóg potraf bardzo się zmienić, gdy w końcu znajdzie własny dom. Jak opiekować się psem ze schroniska? Przede wszystkim — daj mu czas. Twój nowy przyjaciel może mieć za sobą wiele trudnych chwil i traumatycznych przeżyć. Sam pobyt w schronisku mógł być dla niego bardzo stresujący. Chociaż internet jest pełen filmów, gdzie zaadoptowany pies jest radosny i ufny od pierwszego momentu spotkania ze swoim nowym właścicielem, pamiętajmy, że bywa różnie. Nie ma niczego dziwnego w tym, że zwierzę będzie czuło się nieco zagubione i zdezorientowane na samym początku. Nagradzaj psa, gdy przychodzi na zaufanie, mów do niego łagodnym, spokojny tonem, zadbaj o rytuały, które pomogą mu ”wejść w rytm”. 9. Możesz odmienić życie starszego psa Schroniska pękają w szwach. Przebywa w nich także wiele starszych psów, mających 10 lat i więcej. To przykre, ale niestety prawdą jest, że im starszy jest pies, tym mniejszą ma szansę na adopcję. Historie takich zwierząt są różne i często bardzo smutne. Stary pies może trafić do schroniska np. przez śmierć właściciela, zgubić się i przez to utracić wieloletni dom albo przeciwnie — od lat szczenięcych przebywać w schronisku i nie znać innego życia. Jak wychować psa ze schroniska, który ma już swoje lata? Bądź cierpliwy i wyrozumiały, jeśli okaże się, że psi staruszek jest wystraszony i czuje się niepewnie. Nie oczekuj od niego sprawności i kondycji młodego psiaka, ale też zadbaj o to, by nie popadł w apatię. Postaraj się, by miał spokojne, ale urozmaicone życie. Zabieraj go na spacery, zadbaj o to, by miał własne zabawki. Jeżeli ma problemy z utrzymaniem czystości, spróbuj zmienić ten przykry nauczyć psa ze schroniska czystości?Jak nauczyć psa ze schroniska czystości? O ile to możliwe, spróbuj nie dopuścić do tego, by pies załatwił się na dywanie, ale oczywiście nie załamuj rąk, gdy to się zdarzy. Za każdym razem, gdy spełni swoje fizjologiczne potrzeby na spacerze, powinien zostać pochwalony i nagrodzony smakołykiem. Możesz też spróbować zabrać go w bardziej ustronne miejsce, gdzie nie będzie się stresował, a potem do niego wracać. Pies zrozumie, po co tu przyszliście i szybciej nauczy się załatwiać swoje potrzeby poza domem. Wiele osób zastanawia się też, kiedy wykąpać psa zabranego ze schroniska. Prawdę mówiąc, jeżeli sytuacja nie jest nagląca, warto poczekać z kąpielą przynajmniej ok. tygodnia, kiedy zwierzę już się nieco oswoi. Jak wykąpać psa ze schroniska? Kiedy zwierzę już nas pozna, kąpiemy je tak samo, jak każdego czworonożnego pupila, zabezpieczając oczy i uszy i używając odpowiedniego preparatu do sierści. 10. Możesz adoptować szczeniaka lub młodego psa Do schroniska trafiają też oczywiście bardzo młode psy, nawet szczenięta. Zwykle nie przebywają tam długo i szybko są adoptowane. Szczeniak nie zdąży zaznać w pełni trudów schroniska i można rozpocząć jego wychowanie niemal od zera. Na takie rozwiązanie warto się zdecydować, gdy nie mamy wcześniejszego doświadczenia ze zwierzętami. Młody, ale odrośnięty pies jest z kolei pełen sił i energii, wiec jest duże prawdopodobieństwo, że będzie miał ochotę na długie spacery i zabawy. 11. Psy ze schroniska często są zaczipowane Czipowanie psów jest coraz częściej standardem. Bywa, że zwierzęta czipowane są już w schronisku. To znacznie zwiększa szansę zwierzęcia na zidentyfikowanie i znalezienie właściciela, w razie gdyby pies nam np. uciekł. Schronisko, do którego trafi zagubione zwierzę, skontaktuje się z nami i będziemy mogli je odebrać. Często w takim wypadku będziemy musieli uiścić niewielką opłatę na rzecz schroniska, które przechowało naszego pupila. Ile kosztuje odebranie psa ze schroniska? Zwykle kwota ta wynosi kilkadziesiąt złotych. Czasem zależy to od tego, ile dni przebywał nasz zwierzak w schronisku. 12. Do wyboru do koloru Prawdą jest, że w schronisku przebywają zazwyczaj mieszańce, czyli kundelki. Oznacza to jednak, że każdy z nich jest niepowtarzalny! Wiele psów ze schroniska jest ”w typie” jakiejś rasy, np. owczarka niemieckiego lub labradora. Nierasowy pies też może być pięknym zwierzęciem, mieć nietypowe umaszczenie i ładną posturę. W końcu większość psów na świecie to właśnie kundle!13. Zniechęcisz pseudohodowców Pseudohodowle to prawdziwa zmora naszych czasów. Wiele zaniedbanych zwierząt z takich miejsc trafia również do schronisk. Na szczęście świadomość społeczna na temat tego, skąd biorą się ”rasowe psy bez rodowodu” jest coraz większa. Wielu osób nie stać na zakup rasowego zwierzęcia z uznanej hodowli i wybiera zwierzęta ze schroniska. Dzięki temu pseudohodowle tracą rację bytu. 14. Dasz pozytywny przykład innym Na pewno wiele osób zastanawia się, czy warto adoptować psa ze schroniska. Czas udowodnić im, że jak najbardziej warto! Dzięki twojej postawie inne wspaniałe psy ze schroniska mogą dostać swoją szansę od wcześniej niezdecydowanych na adopcję osób. 15. Nauczysz swoje dziecko empatiiNie ma lepszego sposobu na lekcję empatii i odpowiedzialności u dziecka niż zwierzę w domu. Adoptując zwierzę ze schroniska, sprawiasz, że ta lekcja ma wymiar podwójny. Mamy nadzieję, że teraz już wiesz, dlaczego pies ze schroniska może być wspaniałym przyjacielem i warto podjąć się adopcji takiego zwierzęcia!ZOBACZ ZDJĘCIA: Fot. schroniskach znajdują się młode, jak i stare psy. Fot. ze schroniska to świetny materiał na wiernego zwierzak musi się przyzwyczaić do nowego domu. Fot. też mogą być pięknymi psy są wdzięczne za okazaną im dobroć. ZOBACZ TEŻ:Czy psy mają sny? Mity i fakty na temat snu pupila Koty które nie uczulają. Koty dla alergika – 10 RAS Psy bez rodowodu. 10 ZALET posiadania kundelka
Weź udział w sondzie Zabrali Ci z powrotem kota do schroniska, by tam miał lepiej? :C w Zapytaj.onet.pl.
Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Poradźcie proszę... Kolega od kilkunastu dni codziennie spotyka pod swoim blokiem psa w typie owczarka niemieckiego. Pies podobno nie jest agresywny, lgnie do ludzi. Wygląda jakby na kogoś czekał. Najprawdopodobniej ktoś go tam porzucił. Okoliczni mieszkańcy dokarmiają go, głaszczą, ale nikt nie chce wziąć go na stałe czy chociażby do DT. Robi się coraz zimniej. I moje pytanie, czy takiego psa można zgłosić do jakiejś fundacji? Powiadomienie schroniska chyba nie jest najlepszym rozwiązaniem... czy może się mylę? konto usunięte Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? No można straż miejską powiadomić, ale kurcze no oni do schronisk wywożą psy...a nie ma żadnego medalika z adresem ani nic? bo może się zgubił? Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Kolega twierdzi, że jest bez obroży. Chodzi za ludźmi, ale generalnie porusza się po małym obszarze. Tak jakby czekał na właściciela. No właśnie straż miejsca wrzuci go do schroniska, to ostateczność :( Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Agnieszka Mosakiewicz Rocka: Kolega twierdzi, że jest bez obroży. Chodzi za ludźmi, ale generalnie porusza się po małym obszarze. Tak jakby czekał na właściciela. No właśnie straż miejsca wrzuci go do schroniska, to ostateczność :( 1. Można rozwiesić ogłoszenia w okolicy - widziano psa, poszukujemy opiekuna nowego/starego/tymczasowego 2. Można spróbować go zaprowadzić do lekarza, gdzie sprawdzą, czy nie ma czipa (żeby nie wzywać straży miejskie, nie wysyłać go na razie do schroniska). Każde rozwiązanie ma wady. Optymalnie byłoby, gdyby ktoś chciał go czasowo przyjąć pod swój dach - złapać, zaprowadzić do lekarza(schroniska) i sprawdzić czipa, jeśli nie jest oznakowany, to szukać nowego domu (należy zgłosić do schroniska fakt, że pies został znaleziony i tymczasowo opiekuje się nim dana osoba) - ogłoszenia na słupach, w gazecie, na forach. Jeśli jest to niemożliwe - wywieście ogłoszenia na słupach, w bezpłatnych rubrykach w gazetach, na forach itp. Jacek Lizoń Student, Akademia Leona Koźmińskiego w Warszawie Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Odgrzebię jeszcze ten temat. Nie wiecie czasami co zrobić z takowym psem na wsi? Niestety opcja z adopcją raczej odpada, gdyż dokładnie jest to suka. konto usunięte Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Jacku, nie rozumiem. Adopcja odpada bo to suka? Albo masz mylne pojęcie o psach i adopcjach, albo kompletnie żadnego pojęcia w tym temacie...O sterylizacji nie słyszałeś? Takiego psa albo się zabiera do siebie, albo dzwoni się do Urzędu Miasta i w dziale ochrony środowiska zgłasza się taki fakt. Tam już dalej postępują według procedur, czyli schronisko itp. Najlepiej jest psa zabrać do siebie i szukać nowego domu lub oddać pod opiekę jakiejś fundacji, których są setki. I nie zakładać z góry, że nie ma szans na adopcje, bo to śmieszne założenie. konto usunięte Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Przypomniała mi się opowieść weterynarza: Pies uciekł z podwórka i błąkał się po wsi. Przy wiejskim sklepie zatrzymała się jakaś para psio-wrażliwych młodych ludzi (on i ona). Tak się zmartwili losem psa że zabrali go ze sobą w poszukiwaniu dla niego domu. Po 400 km stwierdzili że oddadzą go do schroniska. Pies prawdopodobnie nigdy już nie wróci do swojego właściciela... konto usunięte Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? To właściciela obowiązkiem jest szukać swojego psa. Gdyby mój pies się zagubił, czy uciekł, nie byłoby miejsca w mieście, gdzie by nie było ogłoszenia. A już na pewno przy wiejskim sklepie!!! A gdyby miał się głodny wałęsać, to wolałabym, żeby ktoś go zabrał. Czyli teraz Piotrze uważasz, żeby lepiej nie ruszać pałętających się psów? Wczoraj znalazłam w lesie starego, ślepego i głuchego psa. Pewnie do kogoś należał. A ja go kazałam bezduszna. Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Piotr Likus: Przypomniała mi się opowieść weterynarza: Pies uciekł z podwórka i błąkał się po wsi. Przy wiejskim sklepie zatrzymała się jakaś para psio-wrażliwych młodych ludzi (on i ona). Tak się zmartwili losem psa że zabrali go ze sobą w poszukiwaniu dla niego domu. Po 400 km stwierdzili że oddadzą go do schroniska. Pies prawdopodobnie nigdy już nie wróci do swojego właściciela...A ja bym dopisała inne zakończenie tej historii... Właściciel tegoż psa bardzo o niego dbał, więc pies był oznakowany chipem. Nie miał na sobie obroży z adresatką, bo zgubił ją po drodze w czasie samotnej wycieczki. Psio-wrażliwi ludzie pojechali do najbliższego schroniska, gdzie bez problemu odczytano nr chipa i dzięki temu znaleziono informacje o właścicielu w ogólnopolskiej bazie. Dzięki temu już godzinę później był on spowrotem u swoich właścicieli. Oni właśnie drukowali ogłoszenia o zagubieniu pupila, ale nie zdążyli ich jeszcze rozwiesić... konto usunięte Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Ewelina E.: Piotr Likus: Przypomniała mi się opowieść weterynarza: Pies uciekł z podwórka i błąkał się po wsi. Przy wiejskim sklepie zatrzymała się jakaś para psio-wrażliwych młodych ludzi (on i ona). Tak się zmartwili losem psa że zabrali go ze sobą w poszukiwaniu dla niego domu. Po 400 km stwierdzili że oddadzą go do schroniska. Pies prawdopodobnie nigdy już nie wróci do swojego właściciela...A ja bym dopisała inne zakończenie tej historii... Właściciel tegoż psa bardzo o niego dbał, więc pies był oznakowany chipem. Nie miał na sobie obroży z adresatką, bo zgubił ją po drodze w czasie samotnej wycieczki. Psio-wrażliwi ludzie pojechali do najbliższego schroniska, gdzie bez problemu odczytano nr chipa i dzięki temu znaleziono informacje o właścicielu w ogólnopolskiej bazie. Dzięki temu już godzinę później był on spowrotem u swoich właścicieli. Oni właśnie drukowali ogłoszenia o zagubieniu pupila, ale nie zdążyli ich jeszcze rozwiesić... Żyjesz chyba w innym świecie. W moim ludzie nie tylko nie chipują psów, ale i trzymają psy na łańcuchach. Które czasami się zrywają... konto usunięte Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Więc bardzo dobrze Piotrze, że ta historia tak się skończyła. Życie na łańcuchu to pewnie to, od czego ten pies uciekł... Kasia B. Specjalista ds. Rekrutacji i Rozwoju Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Ja jestem zbulwersowana postępowaniem pracowników wrocławskiego schroniska... W ubiegłym tygodniu szłam na spacer z psem (okolice godz. 19). Nagle w trawie dostrzegłam futro, które okazało się być psem w typie owczarka pirenejskiego, tylko mocno zdredziałego. Sunia dała się pogłaskać, udało mi się sprawdzić, że nie ma obroży. Z racji tego, że moja sucz to petarda, nie chciałam dodatkowo stresować znajdy. Szybko zawinęłam się do domu, tym bardziej, że znajda wyglądała jakby ją potrącił samochód - trochę włóczyła tyłem po ziemi. Ja pędzę do domu, biorę żarełko, miskę i wodę, smycz i skórzane rękawice (takie na zimę). Planowałam przypiąć zwierzaka i zawieźć do schroniska (przechodnie mówili,że leży tam od kilku godzin). Później byłby czas na ew. myślenie o właścicielu. Jednak jak tym razem do niej podeszłam, zaczęła uciekać (ale nie galopem, tylko dreptała). Po kilku minutach stwierdziłam, że nie ma co psa stresować i odpuściłam. Następnego dnia wychodzę na poranne sikanko i patrzę, sunia w tym samym miejscu co wczoraj. Powtarzam zatem sytuację z dnia poprzedniego (woda, smycz), ale suńka ponownie ucieka. Czas do pracy, więc nie będę ganiała za psem. Dzwonię do schroniska, ale hola hola, schron czynny od 9, a o 8:50 przecież jeszcze nie pracują i nie odbierają tel. Ok, przełknę to. Dzwonie do kierowcy, opisuję sytuację a pan mi dowala tekstem: Skoro przed panią ucieka, będzie uciekać przed nami. Proszę ją złapać. Coś chyba nie halo. Chętnie bym ją złapała, ale bałam się chociażby pogryzienia… Pan dostaje za to pieniążki, to raz. Dwa, Policja też może odmówić interwencji, bo skoro przede mną złodziej ucieka, to będzie i przed nimi? Sunia się już nie pojawia, więc nie wiem co z nią. Oceńcie, bo ja jestem laikiem w temacie obowiązku tego rodzaju służb, ale czy tak jest i mam to mówiąc kolokwialnie olać, czy mój bulwers jest słuszny? Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Niestety, sytuacja nierzadka. Zawsze skutecznie jest zadzwonić na policję, zgłosić sprawę, a oni dzwonią do schroniska - reakcja jest wtedy, o dziwo, szybka. Współczuję przeżyć...Dominika Kołodziej edytował(a) ten post dnia o godzinie 21:34 konto usunięte Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Zawsze powtarzam, prosić o nazwisko osoby, z którą sie rozmawia i nazwisko przełożonego. Nie dac sie ponieśc emocjom, mówić stanowczo, ale spokojnie. Byc pewnym siebvie i umiec sie wyslowić, nie pokazac stresu. Tylko w ten sposób mozna cos osiągnąć z urzedasami. Kasia B. Specjalista ds. Rekrutacji i Rozwoju Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Następnym razem z pewnością nie popuszczę :) Sądziłam jednak, że osoby pracujące w takich placówkach czują wręcz misję/powołanie. Ten przypadek z pewnością nie przekreśli mojego wyobrażenia o ludziach niosących pomoc innym, ale niesmak pozostał. Nie jest to pierwsza negatywna opinia dotycząca jego pracowników (z pewnością nie wszystkich). Może osoby te z czasem nabierają grubej skóry, na zasadzie lekarzy, grabarzy ;) No nic, życie toczy się dalej, ale następnym razem będzie dym :] Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Natalia Maros:>Tylko w ten sposób mozna cos osiągnąć z urzedasami. Tylko to żadna rozmowa z urzędasem - to jest niestety rozmowa z Panem Romkiem, kierowcą. To zupełnie inna bajka. Sama pamiętam, jak mi Pani przez telefon (kiedy zgłaszałam, że właśnie znalazłam, trzymam sznaucera olbrzyma) sugerowała, żebym go wzięła do domu albo sama przywiozła do schroniska ;-) Zima, zawieje i zamiecie, ja na jakimś zadupiu, przyczepiona do roweru swojego, a ona mi mówi "a nie może go Pani zatrzymać, albo przywieźć" :-) konto usunięte Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Z takimi po prostu trzeba umiec rozmawiać. I każdy, kto ma jakieś tam stanowisko na posadzie państwowej (schrony w większości to przeciez zakład komunalny), jest dla mnie urzędasem. A z urzędasami, nawet kierowcami, trzeba krótko i treściwie. Barbara Burdzy. Data utworzenia: 21 maja 2019, 17:24. Opisaliśmy we wtorek smutną historię dwóch suczek Czarnej i Mamby, które posłanka Teraz! Joanna Scheuring-Wielgus oddała do schroniska
Historię kundla Pimpka opisaliśmy w piątkowej "Gazecie Wyborczej". W ubiegłym roku Ilona, Arek i ich dziewięcioletnia córka Agnieszka przygarnęli psa z Ciapkowa. Cztery miesiące temu odnalazł się poprzedni właściciel i zażądał oddania zwierzaka. Szefowa schroniska zapewnia, że wcześniej nie poszukiwał psa. Nowa rodzina Pimpka pokochała go i nie zgodziła się go zwrócić. Od tej pory policja, na polecenie Prokuratury Rejonowej w Gdyni, wzywała ich na przesłuchania, robiła wywiady wśród sąsiadów…." Czytaj dalej Źródło:
Mężczyzna podjechał samochodem przed bramę schroniska w Krakowie, przywiązał psa do drzewa i uciekł, pozostawiając zwierzę na mrozie. Pracownicy udostępnili szokujące nagranie z kamery monitoringu za pośrednictwem mediów społecznościowych. Niemal codziennie do schronisk dla bezdomnych zwierząt dzwonią telefony dotyczące porzuconych psów czy kotów. W okresie ferii zimowych
Pies schroniskowy Kiedy zaczęliśmy zastanawiać się nad tym, czy chcemy psa pojawiło się pytanie: kupić psa rasowego czy przygarnąć kundelka ze schroniska? To chyba oczywiste, że żal mi było tych wszystkich biednych psiaków udostępnianych przez różne fundacje do adopcji. Byliśmy nawet w kilku schroniskach przed podjęciem ostatecznej decyzji. Jednak ostatecznie zdecydowaliśmy się na psa rasowego. Dlaczego? Z kilku powodów, ale o tym poniżej. 1. Czego możemy się spodziewać po szczeniaku z hodowli, a czego po psie ze schroniska? Myślę, że każdy, kto decyduje się zaopiekować się psem przez kolejne kilka czy kilkanaście lat ma co do jego wyglądu czy charakteru jakieś wyobrażenia. Dobrze, kiedy weźmiemy pod uwagę również nasze warunki mieszkaniowe, sposób spędzania wolnego czasu czy na przykład chęć tresury psa konkretnych zadań. My na początku poszukiwań wiedzieliśmy po prostu, że chcemy niewielkiego psiaka, ale nasza decyzja podyktowana była głównie kwestiami zdrowotnymi. Jak wiecie, lhasa apso mają sierść, która nie wypada tak, jak u innych psów. Dzięki temu, że sierść nie fruwa po mieszkaniu jest o wiele mniejsza szansa na to, że dostaniemy uczulenie mieszkając z psem. Zarówno ja, jak i mój mąż mamy problem z różnego rodzaju uczuleniami i zdecydowaliśmy, że nie warto ryzykować. Gdybyśmy wzięli psa ze schroniska, a okazałoby się, że nie może z nami żyć ze względu na alergię, to chyba serce by mi pękło, że muszę go oddać. Tutaj może mała dygresja – wiem, że nie ma czegoś takiego, jak pies, który nie uczuli na 100%. Jednak psy, które mają sierść potocznie zwaną „włosem” uczulają dużo rzadziej. Kolejnym względem był fakt, że bałam się trochę psa z nieznaną historią. Dla szczeniaka często pierwsze tygodnie po urodzeniu rzutują na jego charakter i zachowanie na całą resztę życia. W prawdziwej, dobrej hodowli szczeniak jest socjalizowany, przygotowywany do przebywania wśród ludzi. Poznaje otoczenie, życie domowe, jest zadbany i ma raczej pozytywny stosunek do otaczających go osób. Natomiast pies, który został porzucony w bardzo młodym wieku lub był źle traktowany nie ma solidnych podstaw i najprawdopodobniej nie był w stanie nauczyć się życia z ludźmi. Staram się podejmować decyzje z pełną odpowiedzialnością i wiem, że nie miałabym wystarczająco dużo czasu na naukę i wychowywanie takiego psa. Często psy, które miały zaniedbaną wczesną socjalizację potrzebują bardzo dużej ilości pracy, czasu i odpowiedniego podejścia, aby mogły być uznane za bezpieczne dla otoczenia. Zależało nam też na tym, aby pies był od początku nauczony przebywania w towarzystwie dzieci. W najbliższej rodzinie mamy kilkoro, a psa traktuję jak członka rodziny i zazwyczaj zabieram go z nami na familijne zjazdy. Widziałam wiele razu psy separowane od rodziny ze względu na ich zachowanie i nie chciałam zafundować czegoś takiego mojemu przyjacielowi. Niestety, smutna prawda jest taka, że decydując się na psa ze schroniska bierzemy “kota w worku”. Jest to niewątpliwe postawa godna pochwały, lecz prawda jest taka, że przygarniając do siebie adopciaka rzadko kiedy możemy przewidzieć, co nas czeka. Oczywiście, zdarzają się w schroniskach psy, które mają znaną przeszłość, ale niestety jest to bardzo rzadkie. Wzięcie psa ze schroniska moim zdaniem to świetna opcja dla osoby nie planującej w najbliższej przyszłości dzieci, zdrowej i mającej chęci i czas na szkolenie psa w razie, gdyby okazało się, że jest taka potrzeba. 2. Dlaczego w schroniskach jest tyle porzuconych psów? Kundelek ze schroniska Po podjęciu decyzji początkowo miałam jeszcze wyrzuty sumienia, kiedy przypominałam sobie te smutne psie oczka, które widziałam w schronisku. Wiem jednak, że to, że jest tyle psów w schroniskach nie wynika z faktu, że istnieją hodowle. Czy ktoś z was widział w schronisku psa czystej krwi? Może i zdarzają się takie przypadki, ale jest to bardzo rzadkie. Główną przyczyną tak wielu przepełnionych schronisk w Polsce jest moim zdaniem brak odpowiedzialności ludzi za ich decyzje. Kiedy więcej osób zacznie decydować się na kastrację psów i sterylizację suk nienadających się do hodowli, to ten problem będzie stawał się coraz rzadszy. Obecnie niestety wiele psów na wsiach rozmnaża się bez kontroli i całe mioty kundelków z takiego krycia są utylizowane lub oddawane do schroniska. Dlatego też mam cel edukować ludzi w tym temacie i namawiać ich do rozsądnego kupowania psów, zamiast korzystania z pseudohodowli. Dodatkowo – na bieżąco wspieram finansowo psy z najbliższego schroniska, jak również co roku oddaję swój 1% na wybraną fundację prowadzącą schronisko. Pies to nie zabawka, którą można wyrzucić, kiedy się znudzi lub „zepsuje”. Podsumowanie Powyższe kwestie są tym, co najbardziej przesądziło o naszej decyzji. Stwierdziliśmy, że dla nas najlepszym wyjściem będzie wzięcie szczeniaka z „pewnych rąk”. Uznaliśmy, że kupienie psa w hodowli ZKwP jest jak najbardziej w porządku. Pewnie powodów na korzyść schroniska byłoby równie wiele, lecz po to każdy ma własny rozum, aby osądzić co w jego wypadku będzie najbardziej odpowiednie. Decyzję o tym czy wziąć psa ze schroniska czy rasowego może utrudniać również fakt, że na fanpage’ach schronisk czy psich fundacji niestety jest wiele roszczeniowych ludzi, którzy uważają, że jedyną słuszną decyzją związaną z posiadaniem psa jest adopcja. Sama przez to, że przeczytałam wiele tego typu komentarzy na początku miałam poczucie winy i wewnętrzną potrzebę tłumaczenia się z tego dlaczego kupiliśmy psa, zamiast przygarnąć adopciaka. Jednak analizując wszystkie „za” i „przeciw”, a także z perspektywy czasu wiem, że była to słuszna decyzja. Dlaczego ktoś ma mi narzucać swoje poglądy i zabraniać kupić psa czystej krwi? Tak, jak pisałam wcześniej, stwierdzenie, że schroniska w większości miast są przepełnione i w związku z tym ludzie nie powinni kupować psów w hodowlach jest moim zdaniem nie na miejscu. Jedno z drugim ma w rzeczywistości niewiele wspólnego.
Przygotowanie się do adopcji psa ze schroniska to ważny etap, który może znacząco wpłynąć na późniejsze życie zwierzaka w nowym domu. Przede wszystkim warto zastanowić się nad swoimi oczekiwaniami i możliwościami – jakiego psa chcemy adoptować, czy mamy wystarczająco dużo czasu na opiekę nad nim oraz czy nasze mieszkanie
O czym powinieneś wiedzieć, gdy chcesz przygarnąć psa ze schroniska? Jeśli zastanawiasz się nad przygarnięciem psa ze schroniska, ale tak naprawdę nie wiesz, na co się przygotować, przeczytaj nasze porady i dowiedz się jak wygląda proces adopcji. Przede wszystkim należy pamiętać, że psy w schronisku to zwierzęta, które przeszły już wiele złego w swoim życiu. Różne są ich losy, lecz nie znalazły się w przytulisku, bo są kochane i pożądane przez człowieka, lecz dlatego, że zostały porzucone, oddane lub skrzywdzone. Decyzja o adopcji powinna być zatem przemyślana i w żadnym wypadku nie powinno dojść do sytuacji, że zabrany ze schroniska pies zostaje po kilku dniach oddany z powrotem do przytuliska. Takie postępowanie to ogromny stres dla zwierzęcia. Przemyślmy zatem dokładnie tę kwestię – także to, jakiego psa chcemy przygarnąć (wielkość, wiek, stan zdrowia, aktywność), bowiem zwierzę musi być dopasowane do naszych warunków i preferencji. Pamiętajmy przede wszystkim o tym, że pies musi dużo czasu spędzać na spacerach – jeśli pracujemy całymi dniami i nie ma nas w domu, a spacery ograniczymy do minimum, to nie będziemy w stanie zapewnić psu właściwych warunków. Każde schronisko ma swoje procedury adopcyjne, ale zazwyczaj wyglądają one tak, że osoba chętna by przygarnąć psa wypełnia specjalną ankietę, w której odpowiada na pytania o wcześniejsze doświadczenia z psami, motywy adopcji, inne zwierzęta i małe dzieci. Następnie schronisko umawia się na wizytę przedadopcyjną z przyszłym właścicielem psa, którą odbywa w jego domu. Po pozytywnych wnioskach płynących z rozmowy zapada decyzja o zgodzie schroniska na oddanie i psa i jesteśmy zapraszani do schroniska po odbiór psiaka i podpisanie umowy adopcyjnej. Adopcja nie jest bezpłatna – schronisko zazwyczaj prosi nas o jakiś datek rzędu 100-150 zł. Często także po jakimś czasie schronisko umawia się z nowym właścicielem na wizytę poadopcyjną, na której może sprawdzić, jak pies czuje się w nowym domu. Polecam przeglądanie fanpage’y schronisk; są raczej na bieżąco aktualizowane i możemy przejrzeć zdjęcia psów i wstępnie wybrać tego, który się nam podoba. Należy wtedy skontaktować się ze schroniskiem i umówić się na zabranie na spacer wskazanego psiaka. W schronisku zazwyczaj spotyka się z nami wolontariusz opiekujący się danym zwierzęciem, co pozwala nam na wypytanie się o charakter i zachowanie psa. Przechadzka także mówi nam sporo na temat psa – widzimy jak się zachowuje wobec człowieka, jak reaguje na inne zwierzęta, czy umie chodzić na smyczy itp. Pamiętajmy jednak, że spacer nie odpowie nam na wszystkie pytania – pies w schronisku może zachowywać się zupełnie inaczej niż w domu. Zapytajmy także wolontariusza o przebyte choroby i ewentualne dolegliwości, na które cierpi pies. To bardzo ważne – dzięki temu będziemy wiedzieli, czy jesteśmy w stanie zapewnić psu odpowiednią opiekę weterynaryjną w razie potrzeby. Powinniśmy być świadomi, że pies na początku pobytu w domu może zachowywać się różnie, nie zawsze pozytywnie. Może kiepsko reagować na pozostanie samemu, gdy idziemy do pracy i np. niszczyć meble lub gryźć buty. Bywa też tak, że nie jest w stanie wytrzymać kilku godzin bez spaceru i załatwi się na podłogę – wszak w schronisku mógł to robić kiedy chciał. Niektóre psy także wyją i szczekają, gdy zostają same. Starajmy zminimalizować ryzyko takich zachowań – zaadoptujmy psa gdy jesteśmy w stanie wziąć dwa, trzy dni urlopu i przez ten czas pobądźmy z nim. Przyzwyczajajmy go do naszych nieobecności – wyjdźmy najpierw na kilkanaście minut, potem na godzinę, a następnie na trzy, cztery. Zostawmy w mieszkaniu takie zabawki, które będzie mógł gryźć do woli. Możemy także podać suszone smakołyki do żucia. Te wszystkie zabiegi powinny zminimalizować ryzyko niepożądanych zachowań. Powinniśmy mieć także świadomość, że nasz pies może wymagać nauki posłuszeństwa, co wymaga czasu i konsekwencji. Trzeba będzie go nauczyć niewskakiwania na łóżko, chodzenia na smyczy, braku agresji w stosunku do innych zwierząt, itp. Wszystkich tych rzeczy można psa nauczyć, ale trzeba mieć świadomość, że zajmie to sporo czasu i będzie wymagać od nas mnóstwa cierpliwości i wysiłku. Adopcja psa ze schroniska to przede wszystkim wiele radości i wzruszenia. Pies odpłaci nam miłością i przywiązaniem, a my będziemy mieli satysfakcję, że uratowaliśmy jedno psie istnienie. [ratings] Komentarze komentarzy
Mam psa ze schroniska, Katowice, Poland. 1,502 likes · 8 talking about this. Strona dla tych, którzy pomagają znaleźć psom ze schronisk dom. Każda mała pomoc jest WIELKA! Dziękujemy w imieniu psiaków!
Dyskusja dla wiadomości: Jak ci pies ucieknie i go odbierzesz, dostaniesz mandat. Jesteśmy dziwną społeczności, gdzie zwierzęta traktuje się jak maskotki, do mementu gdy się nie znudzą. Kupujący zwierzęta nie potrafią wcześniej swoim pociechom wytłumaczyć, że posiadanie w domu żywej istoty to wyjątkowa odpowiedzialność. To nie autko czy lalka, które można odstawić, gdy się nam znudzą, do szafki. Cholera. Tylko karać, karać i karać!!!. Szkoda tych zwierząt. Jeżeli ktoś nie chce odebrać, to o czymś świadczy. ela napisał(a): Szkoda tych zwierząt. Jeżeli ktoś nie chce odebrać, to o czymś świadczy. Świadczy to o tym, że właściciela nie stać na mandat, lub wykorzystał okazję, żeby pozbyć się zwierzaczka. Uważam, że wystarczyłoby pouczenie, a nie zaraz mandat. Ale każdy sposób na pozyskanie kasy jest dobry. Smutne jest to, że bezwzględne postępowanie ludzi w jednym i drugim przypadku krzywdzi biedne, bezbronne zwierzęta, które tęsknią i bardzo cierpią. Apeluję do radnych, zmieńcie to bezsensowne zarządzenie!!! Skąd wiesz, że nie dostawali pouczenia już wcześniej. Psy są wypuszczane same, a potem siedzą na zimnie pod domem i czekają, aż ktoś wpuści. Młody pies sąsiadki prowadzany na smyczy,uciekł jej wnuczką 2 razy złapany i wywieziony został wykupiony chodz jest emerytką z niewielką emeryturą ,podobnie bardzo stary pies ślepy i bez zębny /ostatnio dali spokój z karaniem i łapaniem dziadka/ Panowie,Panie strażnicy natura ma swoje prawa pieski ciągną do Panienek .Może tym co uchwalili ten przepis dać mandat za brak wiedzy z przyrody .Bo wyłapuje się nie bezpańskie psy jak dawniej a właśnie te mające właścicieli i potrafiące odnależć swój dom ! Właśnie dla tego mandatu ! Prawidłowe działanie - za psa odpowiada właściciel i powinien ponosić wszelkie konsekwencje za swojego psa. Jak ktoś nie potrafi upilnować psa to niech sobie kupi chomika. Reklama bez sensu! jakiś czas temu uciekł mi piesek - wystraszył się prawdopodobnie strzałów przedsylwestrowych i uciekł nie wiem jak bo ma wszystko zabezpieczone, dobry kochający dom itd.. Szukałam go i znalazlam właśnie w przylasku. Oczywiście od razu po niego pojechalam i zeby go odebrac musiałam zapłacic ok 160 zl bo noclegi w schornisku tez kosztują. Ludzie czasami bezdusznie porzucają swoje zwierzęta ale są też po prostu wypadki które się zdarzają, tak jak w moim przypadku. Więc skoro trzeba zapłacić za psa żeby go odebrać to dlaczego jeszcze mandat? Za co? Przecież takie rzeczy się zdarzają to nie jest wykroczenie.. Nie zdziwię się jeżeli ludzie, którzy nie mają pieniędzy już w ogóle przestaną szukać zaginionych psów z obawy przed mandatem;/ Ten mandat to smieszna rzecz, ja osobiscie oczywiscie bym zapłacila zeby tylko odzyskac mojego zwierzaka, ale ktos moze nie miec pieniedzy zeby zaplacic i za mandat, i za pobyt psa w schornisku... pozdrowienia dla SM... nie macie juz za co karac - wstyd. Wzielibyscie sie za porzadna prace. Popieram aaa (AE7ad4) napisał(a): bez sensu! jakiś czas temu uciekł mi piesek - wystraszył się prawdopodobnie strzałów przedsylwestrowych i uciekł nie wiem jak bo ma wszystko zabezpieczone, dobry kochający dom itd.. Szukałam go i znalazlam właśnie w przylasku. Oczywiście od razu po niego pojechalam i zeby go odebrac musiałam zapłacic ok 160 zl bo noclegi w schornisku tez kosztują. Ludzie czasami bezdusznie porzucają swoje zwierzęta ale są też po prostu wypadki które się zdarzają, tak jak w moim przypadku. Więc skoro trzeba zapłacić za psa żeby go odebrać to dlaczego jeszcze mandat? Za co? Przecież takie rzeczy się zdarzają to nie jest wykroczenie.. Nie zdziwię się jeżeli ludzie, którzy nie mają pieniędzy już w ogóle przestaną szukać zaginionych psów z obawy przed mandatem;/ Ten mandat to smieszna rzecz, ja osobiscie oczywiscie bym zapłacila zeby tylko odzyskac mojego zwierzaka, ale ktos moze nie miec pieniedzy zeby zaplacic i za mandat, i za pobyt psa w schornisku... pozdrowienia dla SM... nie macie juz za co karac - wstyd. Wzielibyscie sie za porzadna prace. Jakbyś go dobrze pilnowała to by nie uciekł - a tak, trzeba płacić - jak się ma psa to się za niego odpowiada w 100%. Powinny być jeszcze wyższe kary. Może wtedy ludzie zaczęliby pilnować swoje psy. mój pies jest pilnowany i ma wszystko zabezpieczone. Takie przypadki sie zdarzają uciekł ze spaceru z lasu bo się przestraszył i się zgubił. widać ze nie masz psa wiec moze nie wypowiadaj sie w temacie. pies jest zadbany zaszczepiony i pilnowany. To akurat nie ma nic do rzeczy. skoro uwazasz ze wyzsze kary jeszcze powinny byc to powodzenia. Zyczę ci zebys dostał mandat niezaleznie od tego czy popelniles wykroczenie czy nie - zobaczy,y jakie wtedy bedziesz mial zdanie. pozdrawiam I bardzo dobrze. Pies to nie zabawka! Jeśli się zna charakter swojego pupila to że może uciec, i jest płochliwy trzeba go pilnować dwa razy bardziej! To żywa istota za którą człowiek w chwili przeniesienia do domu ponosi 100 % odpowiedzialności. Jeśli kogoś nie stać na zapewnienie psu bezpieczeństwa, to niech zainwestuje w akwarium z rybkami. a te odchody ktorych ludzie nie sprzataja po swoich pupilach!!!czemu tutaj SM nie kara ludzi a moze tak zajmijmy sie kotami ktore biegaja bezpansko po ulicach ,sraja gdzie popadnie,wchodza i rysuja auta bo musza sie poopalac na sloncu i wygrzac na cieplej masce silnika. Jeżeli pies jest oznaczony, to łatwo chyba znaleźć właściciela i nie trzeba wywozić do schroniska. Może nawet skończy się na pouczeniu. Reklama
"Jestem BEZA i wciąż tkwię w schronisku 梁 od prawie 11 lat zapewne umrę tutaj. Nigdy nie poznam, co to dom. Jestem na liście ”psy bez szans na
Razem z Chrupkiem bardzo dziękujemy za wszystkie miłe słowa pod przedostatnim postem! Postanowiłam popłynąć z psim tematem, dopóki mam go na świeżo, i dopisać dziś to, co nie zmieściło mi się w poprzednim poście – czyli o czym warto pamiętać przy adopcji psa ze schroniska i nad czym trzeba się zastanowić przed podjęciem decyzji. Jak wygląda adopcja psa ze schroniska? To na pewno zależy od konkretnego miejsca. W schronisku w Celestynowie, z którego wzięłam Chrupka, procedura była dosyć prosta. Najpierw wypatrzyłam psa na ich Faceboooku, bardzo często aktualizowanym. Napisałam maila z kilkoma pytaniami i umówiłam się na zapoznawczy spacer. W schronisku przywitała mnie ta sama wolontariuszka, która odpowiadała na moje pytania, co było bardzo pomocne, mogłam wyprowadzić psa i dopytać o szczegóły. Mój przypadek był dość specyficzny, bo ze względu na wyjazd mogłam go zabrać dopiero kilka dni później. Normalnie ankietę adopcyjną dostaje się pewnie od razu. W ankiecie są pytania o to, czy mieliśmy jakieś zwierzęta, co się z nimi stało, co planujemy zrobić z psem podczas wakacji, czy stać nas na leczenie – myślę, że wielu osobom samo wypełnianie takiej ankiety może uświadomić, jak dużą odpowiedzialność na siebie biorą. Można ją ściągnąć i przejrzeć tutaj, warto rzetelnie odpowiedzieć sobie na pytania. Później podpisałam umowę adopcyjną, w której zobowiązuję się zapewnić psu odpowiednie warunki i wpłaciłam dobrowolny datek – kierownik schroniska zasugerował 150 zł i tyle zapłaciłam. Zgodziłam się też na wizytę poadopcyjną – na razie nikt się nie zapowiedział, ale kilka dni po adopcji dzwoniła do nas schroniskowa opiekunka Chrupka, zapytać jak mu się wiedzie, mam też kontakt z panią wolontariuszką, która pomagała przy adopcji – to bardzo miłe. O czym warto pamiętać? Nie polecam przeglądania psich profili na stronach schronisk, dopóki nie będziemy pewni, że chcemy psa. Czyli najpierw decyzja o psie, potem szukanie kandydata. Odwrotna kolejność prowadzi do nieprzemyślanych decyzji, zawracania głowy wolontariuszom i pracownikom, miotania się z decyzją. Wiem, bo sama ten błąd popełniłam kilka miesięcy temu. Jestem ogromną zwolenniczką podejmowania decyzji o adopcji ze względu na to, że naprawdę chcemy mieć psa, a nie dlatego, że rozczuliła nas smutna mordka. Spełniony właściciel -> szczęśliwy pies -> wszyscy zadowoleni. Oczywiście, zdarzają się szczęśliwe przypadki, kiedy to pies znajduje nas, ale wtedy, gdy decyzja jest podejmowana na spokojnie, polecałabym taką właśnie drogę. W schronisku trudno jest poznać prawdziwy charakter psa, jego przyzwyczajenia i upodobania, nawet jeśli wolontariusze wyprowadzają go na spacery. Jeżeli zależy nam na psie o konkretnym usposobieniu, najbezpieczniej jest zaadoptować zwierzaka z domu tymczasowego, gdzie opiekun może już dużo więcej powiedzieć o jego zachowaniu. Dobrym rozwiązaniem może też być weekendowy wolontariat w schronisku i poznanie zwierzaków w ten sposób. Na pewno łatwiej jest się też dowiedzieć czegoś o zwierzaku, adoptując psa ze schroniska, które ma fundusze i chęci do pracy z psami – dobrą opinią cieszy się pod tym względem na przykład schronisko w Korabiewicach czy schroniska biorące udział w programach szkoleniowych, jak „Fajny pies, ale bezdomny”. Trzeba jednak pamiętać, że pies zawsze może nas zaskoczyć jakimś niepożądanym zachowaniem, i decydując się na adopcję musimy być przygotowani na przepracowanie ewentualnych problemów, samemu lub z pomocą behawiorysty. Pracownicy i wolontariusze w schroniskach mają mnóstwo roboty. Jeżeli nie chcemy adoptować psa, nie zawracajmy im głowy. Nie raz widziałam na FB pod zdjęciami psów do adopcji, komentarze osób wyrażające chęć przygarnięcia zwierzaka, które po odpowiedzi pracownika z prośbą o kontakt mailowy czy telefoniczny zaczynały tłumaczyć, że wzięłyby ale nie mogą, bo rodzice, bo za granicą, bo coś tam jeszcze. To kompletnie bez sensu, nie rozumiem po co ludzie to robią. W porządku jest mieć wymagania. Jeżeli szukamy małego, krótkowłosego psa, nie dajmy sobie wcisnąć bernardyna, „bo ma takie smutne oczka”. Jeżeli my nie będziemy zadowoleni, pies też nie będzie. Jeżeli jesteśmy zdecydowani na adopcję i wiemy czego chcemy, nie bójmy się zadawać pytań. Możemy też skorzystać w pomocy specjalisty, który pomoże nam znaleźć psa pasującego do naszego stylu życia i upodobań albo podpytać kompetentnych znajomych – mnie z pomocą przyszły dwie psie blogerki, Dominika i Kasia, rozwiały wątpliwości, dobrze doradziły i jestem im za to niesamowicie wdzięczna.. Warto jest zastanowić się, czego tak właściwie oczekujemy od zwierzaka i co możemy mu zapewnić – kluczowy jest tu zwłaszcza poziom aktywności. Ludzie często nie doceniają psiej potrzeby ruchu i wybierają psy wyłącznie ze względu na wygląd – między innymi stąd bierze się tyle psów w typie husky w schroniskach. Więcej o adopcji i wymaganiach można przeczytać na świetnym blogu Biały Jack. Kupienie psa w hodowli też jest w porządku. Fejsbukowe strony schronisk czy psich fundacji przyciągają mnóstwo ludzi, często o dość roszczeniowym nastawieniu. Wiele razy przyglądałam się mieszaniu z błotem ludzi, którzy kupili psa w hodowli, zamiast adoptować. Bardzo mi się to nie podoba. Jeżeli marzymy o konkretnej rasie, kupmy psa z renomowanej hodowli. Nie „po rasowych rodzicach”, nie „bez zbędnych papierków”. Z porządnej hodowli, z rodowodem. Jeżeli całe życie marzyliśmy o seterze, ale wyrzuty sumienia popchną nas do adopcji psa, który ma trochę podobne, klapnięte uszy, ale wcale się jak seter nie zachowuje, najprawdopodobniej będziemy rozczarowani, a pies nieszczęśliwy. Nad czym jeszcze warto pomyśleć przed decyzją o adopcji? Pies ze schroniska nie jest darmowy. Oczywiście, sam proces „nabycia” psa to nieporównywalnie mniejsze koszty, niż szczeniak z hodowli, który kosztuje kilka tysięcy. Schroniska zwykle wydają zwierzęta za darmo lub za niewielką opłatą. Trzeba jednak pamiętać, że pozostałe koszty są praktycznie takie same. Kiedy pies zachoruje, płacimy za leki i zabiegi, zdarza się, że po kilkaset złotych naraz. Szczepienie i odrobaczanie są niezbędne, tak samo ochrona przed kleszczami – to minimum 100-150 zł co roku. Może się okazać, że pies ma lęk separacyjny i potrzebny będzie trening z klatką kennelową, która kosztuje 200-300 złotych. Podstawowa wyprawka, czyli smycz, szczotka, miski, posłanie itp. to minimum 100-150 złotych, choć tu akurat można być kreatywnym i wiele rzeczy zrobić samemu – jak legowisko czy niektóre zabawki. Warto zadbać o zdrowie psa i karmić go dobrą karmą albo opracować mu zbilansowany jadłospis – supermarketowe Pedigree czy Chappi to taki psi fast food. Generalnie – dbanie o potrzeby psa kosztuje, i to niemało. Psi blogerzy zrobili ostatnio cykl, który ma na celu uświadomić, jakie koszty generuje posiadanie zwierzaka. Przykładowe posty: jack russel terrier, owczarek australijski, kundelek ze schroniska – mniejszy i większy. Ja też zrobiłam na potrzeby tego posta małe podsumowanie i wyszło mi, że na podstawową wyprawkę, bez większych szaleństw (klatka + posłanie, miski, smycz, obroża, kong, porządna szczotka do walki z chrupkowym futrem, piłka, kaganiec, adresówka), opiekę weterynaryjną (chipowanie, szczepienie, odrobaczanie, środek na pchły i kleszcze, leczenie problemów z układem pokarmowym – kroplówki i zastrzyki, cewnikowanie, badania krwi), jedzenie (tu wydałam więcej niż normalnie, bo trudno było znaleźć karmę, którą Chrupek chciałby jeść) i podstawowe szkolenie (kurs sześciotygodniowy, 650 zł) wydałam 2000 złotych. Aż trudno mi w to uwierzyć, ale wyliczenia nie chcą wyjść inaczej. Te wydatki z pewnością można nieco obciąć – szkolić psa samemu, uszyć posłanie czy zabawki. Nie sugeruję, że jeżeli ktoś ma niewielki budżet, nie powinien mieć psa. Warto sobie jednak zdawać sprawę z tego, że pies oznacza wiele nieprzewidzianych wydatków – a chyba każdemu psu zdarza się zachorować albo coś zniszczyć. Psy sprawiają problemy. Zastanawialiście się kiedyś, jak to się dzieje, że schroniska są przepełnione? Na pewno jednym z powodów jest to, że wiele osób nie sterylizuje swoich zwierząt. Ale kolejną przyczyną jest brak wyobraźni – mam wrażenie, że ludziom często wydaje się, że zwierzak sam z siebie powinien się wzorowo zachowywać. Tak samo jak ten w filmie/reklamie/widziany przez 10 minut w parku. Dopada ich choroba naszych czasów – chcieliby natychmiastowych efektów bez codziennej, rzetelnej pracy. A tymczasem psy sprawiają problemy, każdy jeden. Kiedy bierzemy szczeniaka czy psa, który nigdy nie mieszkał w domu, musimy nauczyć go wszystkiego – pies nie wie, że sikanie w domu, szczekanie w nocy czy obgryzanie mebli jest złe. Cały proces wymaga od nas konsekwencji, cierpliwości i zrozumienia, że jeżeli chcemy czegoś od psa wymagać, najpierw musimy mu wytłumaczyć (po psiemu, bez uczłowieczania), że nie chcemy żeby tak się zachowywał i wskazać inne zachowanie. Psy ciągną na smyczy, nie lubią innych psów, wyją pod nieobecność właścicieli, włażą na łóżka, gonią koty, odmawiają wchodzenia po schodach i tak dalej. Dobra wiadomość jest taka, że olbrzymią większość tych problemów można przepracować i naprawić, trzeba tylko chcieć to zrobić, ruszyć się i poszukać wiedzy czy zatrudnić specjalistę. Jak pisze właścicielka Berka, przed podjęciem decyzji o wzięciu psa powinniśmy albo założyć, że będzie potworem, albo nie brać go w ogóle. Psy robią obrzydliwe rzeczy. Żaden z moich psów nie wymiotował często, ale jeżeli już, to zawsze na dywan. Miałam kiedyś gordon setera Gordona, którego największą miłością było tarzanie się w krowich plackach, zdechłych gołębiach i innych obrzydlistwach. Polar uwielbiał kłaść się w błocie. Chrupek jest strasznie włochaty, zwłaszcza na brzuchu i tylnych łapach – wyobraźcie sobie, co się dzieje, kiedy ma biegunkę. Sprzątanie psich kup z trawnika też to największych przyjemności nie należy. Dobra wiadomość jest taka, że z czasem człowiek się uodparnia, ale i tak warto o tym pamiętać. Psy potrzebują ciekawych spacerów, zabaw i ćwiczeń, inaczej zaczną się nudzić i same znajdą sobie zajęcie – gryzienie kapci, szczekanie, ucieczki, obsesyjne zachowania. Psa trzeba zmęczyć nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy i brak nowych bodźców przypłaciłam poważnym problemem u Polara – z nudów obsesyjnie lizał sobie łapę, do krwi i kości, sytuacja była na tyle poważna, że trzeba go było operować. Spacery w to samo miejsce to nuda. Łażenie po ogródku to jeszcze większa nuda – pies zna tam każdy zakamarek i ma już wszystko dawno obwąchane. Posiadanie domu z ogrodem ma więc jedynie tę zaletę, że łatwiej nam wypuścić psa na szybkie sikanie rano czy wieczorem i mamy ogrodzony teren do zabaw i ćwiczeń. Nie zwalnia nas z obowiązku regularnego wyprowadzania psa na urozmaicone spacery. Pies jest z nami na dobre i na złe. Kiedy szukałam psa dla siebie, wiele razy natknęłam się na ogłoszenia osób, które chciały się zwierzaka pozbyć. Oprócz grupy „problemowej” (niszczenie mieszkania, szczekanie, bronienie miski), gdzie problemem tak naprawdę najczęściej jest nastawienie i brak wiedzy człowieka, szeroko reprezentowana była też grupa „nie myślę do przodu”. Czyli pozbywam się psa, bo wyjeżdżam, bo się przeprowadzam, bo nie mogłam przecież przewidzieć, że zajdę w ciążę (???). Tak naprawdę większość tych rzeczy to wymówki, które kryją nieodpowiedzialną postawę. Jeżeli uważamy, że mogą w naszym życiu nastąpić zmiany, które w naszym mniemaniu uniemożliwią nam dalsze życie z psem, nie bierzmy go. Jeżeli decydujemy się na psa, musi to być decyzja na całe jego psie życie. Jasne, zdarzają się wyjątkowe sytuacje typu silna alergia u niemowlaka, ale nie zmienia to faktu, że psa powinno się brać z przekonaniem, że będzie z nami do końca. Dlaczego w takim razie warto mieć psa, mimo tych wszystkich kosztów, zagrożeń i problemów? Bo to super sprawa! Pies zmusza do większej aktywności fizycznej – ja już po tych dwóch tygodniach czuję się dużo lepiej. Odpręża lepiej niż każda komedia – codziennie wybucham śmiechem przynajmniej kilka razy, podziwiając dziwne pozy i miny Chrupka, słuchając jak goni coś i walczy przez sen, czy tylko patrząc na jego owczy ogon. Jest ciepły, miękki, kochany i można się do niego przytulać – jeżeli oczywiście ma na to ochotę. Poprawia samopoczucie – świadomość tego, że jest na świecie ktoś, dla kogo jestem najważniejsza i najbardziej szałowa, niezależnie od tego, co robię i jak wyglądam, jest niesamowita. Do tej pory chyba najbardziej rozczuliła mnie sytuacja, kiedy Chrupek przybiegł do mnie przytulić się i pożalić po tym, jak został bezlitośnie wtłoczony do wanny – mimo tego, że to ja go do tej wanny włożyłam i lałam tą okropną wodą. Nie przypuszczałam, że aż tak dużą przyjemność będzie mi sprawiać opiekowanie się kimś – własny pies to jednak co innego, niż pies rodzinny, cała odpowiedzialność spoczywa na nas, ale i ogrom psiej miłości jest niesamowity. Pies porządkuje dzień – nie od dziś wiadomo, jak zbawienny wpływ mają na nas codzienne rytuały. Posiadanie psa niejako wymusza planowanie i sensowne ułożenie dnia. Odkąd mam Chrupka, udaje mi się zrobić dużo więcej rzeczy niż wcześniej, obowiązki służą produktywności. Pies to wyjątkowo wdzięczne hobby i bardzo satysfakcjonujący sposób na spędzanie wolnego czasu – zastanawiałam się ostatnio jak to się dzieje, że tyle ludzi ma psy, zupełne nie wiedząc jak te zwierzaki działają i nie wykorzystując ich potencjału. Dopiero teraz widzę też, jak wiele błędów popełniałam z moimi poprzednimi psami. Świadome życie z psem to naprawdę świetna przygoda. Jest mnóstwo rzeczy, które można razem robić – szkolenie i nauka sztuczek, zabawy w szukanie i tropienie, agility, frisbee czy dog dance oraz mnóstwo innych aktywności. Jest coraz więcej psich imprez – marsze na orientację czy wspólne spacery. Pomijając czynnik psi, to też świetny sposób, żeby poznać aktywnych, ciekawych ludzi z pasją. A tutaj możecie zobaczyć, jak podchodzę do adopcji psa ze schroniska po 5 latach (!!!) wspólnego życia z Chrupkiem: Dzięki za lekturę! Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail: 105 thoughts on “O czym warto pamiętać przed adopcją psa ze schroniska?” Hodowla to coś co powinno być definitywnie zakazane ! Pomijam już fakt, że często dochodzi do kazirodczych miotów.. Większość vegan z tym walczy. Schroniska i ulice niemalże są przepełnione – tyle zwierzaków czeka na tę prawdziwą miłość i ciepły dom… Absolutnie się nie zgadzam z tą tezą. Smutna prawda jest taka, że gdyby ktoś wydał na swojego zwierzaka 2000 złotych to bardziej by się zastanowił nad jego dalszym losem jak i nad samym przyjęciem go pod swój dach – łatwiej się zdecydować kiedy trafia się okazja na słodkiego szczeniaczka z giełdy za 300 zł czy smutnego pieska ze schroniska. Nie rozumiem – hodowle to nie tylko kazirodcza taśma produkcyjna. Wiele z nich prowadzą ludzie odpowiedzialni i kochający swoje zwierzaki. Zakazywać hodowli to tak, jakby mówić, że każdy kibic to chuligan. Z całego serca popieram adopcje, ale niby dlaczego zakazywać komuś posiadania czystej krwi beagla? „Bo tak”? Live and let live. Asiu, trzymam kciuki za Ciebie i Chrupka :) Z mojej schroniskowej suni diabełek wyszedł dopiero po kilku miesiącach – kiedy wygryzła mi dziurę w piżamie i wytargała moje obrośnięte sentymentem maskotki po ogródku ;) Pozdrawiam Was ciepło! O nie! Tylko nie piżamy:) Wydaje mi się że Chrupek też się rozkręci, aż niemożliwe, żeby pies był taki grzeczny:) T. naruszyła mi dwie pidżamy – no ale ja nawet nie mam szans na pidżamę z Lunaby, więc tragedia innej kategorii. Hodowla a pseudohodowla to dwie różne rzeczy. Niestety niewielu zdaje sobie z tego sprawę. W prawdziwej hodowli prowadzonej przez pasjonata takie rzeczy nie mają prawa się wydarzyć. Poza tym rodowody to nie jakieś tajne dokumenty – wystarczy spojrzeć żeby dowiedzieć się czegoś o przodkach. Czy powinny być zlikwidowane? Sama nie wiem. Mam psa rasowego chcę znaleźć jej kumpelę. I niestety jestem w wielkiej kropce. Bo z jednej strony strasznie żal mi tych wszystkich porzuconych maluchów ale z drugiej boję się trochę psa niewiadomego pochodzenia. Dlaczego? Z prostej przyczyny – w życiu szczeniaka ogromnie ważne są pierwsze tygodnie życia i socjalizacja. Te chwile bardzo rzutują na późniejszy charakter psa, jego lęki, agresję. Niestety, decydując się na takiego psa dostajemy „kota w worku”. Często nawet nie wiadomo jacy byli rodzice, a przecież kwestia genów też jest bardzo ważna. Natomiast szczeniak kupiony w prawdziwej hodowli ( i to trzeba samemu sprawdzić zanim takowego się kupi) jest po pierwsze po wiadomych rodzicach, których również można zobaczyć, a po drugie jest odpowiednio socjalizowany. Z drugiej strony to nie jest fajne, że człowiek hoduje psy, potem się rodzą małe i odbiera je od matki. Pod tym względem rozumiem podejście wegan do tej sprawy, tak samo jak i temat mleka, jajek i mięsa. Nie można jednak twierdzić, że schroniska są przepełnione w związku z tym wszyscy mają te psy przygarniać. Idąc tym tokiem rozumowania można by powiedzieć, że na świecie jest dużo bezdomnych dzieci więc musimy je adoptować zamiast rodzić własne. To, że jest tyle niechcianych psów jest kwestią tępoty ludzkiej, bo jeżeli ktoś woli porzucić maleństwa na śmietniku lub zakopać zamiast wysterylizować sukę to inaczej tego nazwać się nie da. Dopóki nie zmieni się podejście ludzi do tej sprawy to nigdy się nie skończy. Co do tego odbierania „małych” od matki… Zwierzęta funkcjonują nieco inaczej niż my. Ludzkie młode osiąga dojrzałość fizyczną po kilkunastu latach od urodzenia, psu to zajmuje dużo mniej czasu. Poza tym ludzie mogą żyć w wielopokoleniowych rodzinach, a psy niekoniecznie. Miałam psa, który po kilku miesiącach w pierwszej rodzinie został oddany hodowcy – „bo alergia”. U hodowcy była jego matka i siostra, obie po powrocie traktowały go jak obcego psa, podgryzały, atakowały. Identyczne zachowania można obserwować na Animal Planet np. u lwów czy jeleni, czy dzikich koni. Biologicznie uwarunkowane jest, że młode samce odłączają się od stada i zakładają nowe, i dokładnie tak samo jest z hodowlami. Poza tym zgadzam się z tym, co napisałaś o hodowlach i pseudohodowlach. Ludzie są dobrzy i źli, w każdym zawodzie, hodowca nie jest tu wyjątkiem. Albo nie chce im się kastrować psów, bo i tak szczeniaków do domu nie przyniesie. Potem chłopaki uciekają, włóczą się po ulicach, giną na drogach lub zostają zagryzieni przez inne psy, albo gubią się i są potem bezdomne. dla mnie żadne z powyższych nie jest do przyjęcia. Ojej, zdenerwowałam się i znowu się będę uzewnętrzniać na blogu Asi. :P Adopcja psa ze schroniska jest bez wątpienia aktem chlubnym i godnym pochwały. Jednakowoż, bardzo ważne jest, aby pies był dopasowany do swojego właściciela, tak, aby człowiek i zwierzę mogli stworzyć zgraną drużynę, która będzie w stanie odpowiednio dogadać się w życiu codziennym. I tu dochodzimy do kwestii oczekiwań osoby, która szuka sobie psa. Jeżeli te oczekiwania są niejasne lub ktoś szuka po prostu sympatycznego towarzysza – adopcja jest dla niego świetnym wyjściem. Jeżeli jednak te oczekiwania są ściśle określone, czy to ze względu na planowane z psem aktywności (bo ktoś np. chce psa konkretnie do canicrossu lub treningów frisbee), oczekiwany charakter (cechy takie, jak miłość do całego świata lub wycofanie do obcych czy instynkt stróża są wpisane we wzorce rasy), czy nawet eksterier (miękki włos bo nie wbija się tak masakrycznie w dywany) to powinien raczej pomyśleć o psie rasowym. Dlaczego? Otóż dlatego, że decydując się na adopcję rzadko kiedy możemy z pewnością powiedzieć, co nasz czeka. W rasę natomiast wpisany jest nie tylko wygląda psa, ale również chęć do pracy, typ wykonywanej pracy, stosunek do człowieka. Zdecydowanie się na psa rasowego umożliwia się dobranie do siebie i swoich oczekiwań/potrzeb/możliwości bardzo konkretnego zwierzaka, który będzie w stanie je spełnić. Co do hodowli, chowu wsobnego, etc. Są hodowle i „hodowle”. Prawdziwy hodowca psy traktuje jak członków rodziny, kolejne mioty planuje tak aby stale uzyskiwać psy coraz lepsze (pod względem charakteru, eksterieru, popędów do pracy), odpowiednio odżywia swoje psy, nie kryje suki częściej niż raz na rok, etc. A także – co najważniejsze – prawdziwy hodowca nie sprzeda psa byle komu i kupującemu szczeniaka zada więcej pytań niż kupujący jemu. Serio. Sama mam psa z takiej hodowli. Skąd się wziął podział na hodowle i pseudohodowle? Po pierwsze, z braku poszanowania dla rasy i zwierząt rasowych w Polsce, z braku głęboko zakorzenionej w kulturze tradycji hodowli psa rasowego. Po drugie, z umiejętności żerowania na pędzie do oszczędności/bycia sprytnym przez pseugohodowców, którzy swoje kundelki w typie rasy oferują znacznie taniej, niż renomowane hodowle ZKwP. Sama często jestem na spacerach stawiana w sytuacji typu: ktoś mija mnie, kiedy gdzieś idę z psem, pada pytanie ile za niego zapłaciłam, odpowiadam, na co pada odpowiedź, że szwagier kupił takiego samego za 300 zł. Zapewniam, że nie kupił. Na pewno nie takiego samego. Ostatnia kwestia do zmiana przepisów, która doprowadziła do pojawienia się w Polsce mnóstwa pseudostowarzyszeń zrzeszających pseudohodowle, których jedynym celem istnienia jest łatwy zarobek, a nie dbanie o rozwój rasy i dobrostan zwierząt. I tak, z hodowlami, które sprzedają „yorki”, „buldożki francuskie”, czy „maltańczyki” za 500 zł trzeba walczyć. Trzeba walczyć z hodowlami, które nie robią sukom i reproduktorom badań na dysplazję, choroby oczu, etc., walczyć z hodowlami, które nie dbają o przeglądy weterynaryjne miotów. To są pseudohodowle, które nie powinny istnieć. Obok nich istnieją jednak hodowle z prawdziwego zdarzenia, takie z których psa nie weźmie żaden sprytny szwagier, bo trzeba na za szczeniaka zapłacić 3, 4, 5 tys. zł. I w takich hodowlach, zarejestrowanych w ZKwP (FCI) są odpowiednie dla psów warunki. Każdemu kto będzie kiedykolwiek kupował psa rasowego życzę takiego hodowcy, jak mój. Ja też kupiłam psa z hodowli, hodowli prawdziwej. Pani ją prowadząca całe życie poświęciła owczarkom szetlandzkim (nota bene chrupek ma w sobie coś z tej rasy moim zdaniem ;)), cały parter swojego domu i ogród poświęciła psom, a „tatusiów” szukała najwspanialszych, głównie z innych krajów. Numer swojego weterynarza znała na pamięć, a przy oddaniu nam pieska dała nam całą listę wytycznych: od tego jaką karmę lubi, przez najlepszy rodzaj szczotki, na najlepszej dla jego długiego futra obroży i smyczy. Dzwoniła przypomnieć o badaniach, zastrzykach itp i koniecznie kazała nam jeszcze ją odwiedzić z psem. Efekt jest taki, że moja mama, która była przeciwna kupowaniu kolejnego psa już teraz zapowiada, że jezeli pies, to tylko Sheltie. Dla niej ta rasa ma w sobie coś pociągającego, te psy wydają się cały czas uśmiechnięte, są bardzo pozytywnie nastawione do życia i pełne energii (choć wiadomo, że to z czasem się zmienia). Wydaje mi się, że hodowla jest najlepszym sposobem na przewidzenie jaki dany pies będzie i pozwala często uniknąć przykrych niespodzianek. PS: Jednoczę się z tobą Joasiu – czyszczenie tzw „portek” przy rozstroju żołądka bywa z takim futrem straszne ;) Widzę, że cofamy się do czasów warstw i klas społecznych. Boże ludzie… „Zwierzę czystej krwi” – wybaczcie, ale niesamowicie kojarzy mi się to z monarchią, gdzie tylko pochodzenie się liczyło. Bardzo, ale to bardzo się cieszę, że Asia wzięła psa właśnie ze schroniska pomimo, iż pewnie mogłaby pozwolić sobie na pieska z hodowli. Może uświadomi to komuś, ze te zwierzęta o wiele bardziej potrzebują miłości. Nawet te „nie wiadomo skąd z targu”.. Ale mówimy tu o zwierzętach a nie ludziach. I w ogóle gdzie jest problem – masz specjalne gatunki owiec na wełnę na garnitury, specjalne krowy na steki, hoduje się konie bo jedni kochają Araby a inni Fryzy… więc czemu z psami ma być inaczej? Ludzie to jednak zupełnie inna bajka. i na tym polega nasza różnica w postrzeganiu świata. Dla mnie zwierze i człowiek to taka sama istota żywa, z tym że ten pierwszy potrzebuje pomocy człowieka w wielu kwestiach. I tutaj nie chodzi o to, iż jedne są takie razy a inne takiej. Nie optuję za tym, aby kochać bezwarunkowo każdego z nich, bo przecież i ludzie dobierają się w pary na podstawie jakimś tam cech. Nie rozumiem tylko jednego – dlaczego wydźwięk wielu komentarzy powyżej, aż tak bronił hodowli. Nie jest prawdą, że jeżeli ktoś za zwierzaka zapłaci +1tys pln będzie go naprawdę kochał i szanował. Sama u siebie w bloku widzę jak to wygląda. Ba, nawet w dalszej rodzinie mam tego wiele przykładów, kiedy to zwierzak bardzo pożądany przez dziecko, z tryliardem rodowodów i tak lądował w kojcu. Stwierdzenie że zwierzę i człowiek to „taka sama istota żywa” jest bardzo abstrakcyjne i prawdę mówiąc nie wiem jak można się znim zgodzić. Hodowle robią dużo dobrego i prawdę mówiąc nie rozumiem atakowania hodowli – bo co one złego robią. Nie mówię, że wszystkie są bez skazy – ostatecznie sporo psich ras stało się niec kłębkiem chorób – ale krytykowanie wszystkich jak leci wydaje mi się krzywdzącym uogólnieniem. I oczywiście, koszt kupna psa o niczym nie przesądza. Zresztą jak nam ostatnio wyszło z rachunków – cena za psa w hodowli w przeciągu roku staje się zaledwie niedominującym ułamkiem kosztu posiadania psa. Też mi się wydaje, że jakbym miała na siłę wymyślać Chrupkowi jakichś przodków, to obstawiłabym babcię sheltie:) Ten długi pysk, okrągły tył i ogólna kudłatość:) Co do szczotki to się totalnie nie dziwię, bo tyle futra jednak trzeba jakoś ogarnąć. Fajnie, że są tacy hodowcy, pozdrowienia dla Ciebie i psiaka! Nie ukrywajmy – hodowla psów to biznes, sposób na zarobek. Jednak prowadzi to do jednej dobrze rzeczy – wspomaga rozwój rasy. Oczywiście możemy założyć, że nagle wszyscy biorą psy ze schroniska. Super. Wszyscy mają kundelki, nadal wiele osób ”zapomina” o sterylizacji/kastracji, więc rodzi się więcej kundelków. Kundelki wszędzie – w schroniskach, w domach, na ulicach. Konkretne rasy zostaną zapomniane, bo przecież wszyscy litują się nad tymi kundelkami. Czyste rasy odchodzą w zapomnienie. Odpadają osobniki zdolne psychicznie, wytrzymałe fizycznie. Zostają kundelki – bez żadnego nadzoru, bez żadnej kontroli. Agresywne, słabe, leniwe, niechętne, lękliwe – wszystkie. Głównym celem wszystkich hodowli, stowarzyszeń oraz organizacji jest opieka i rozwój ras psów. Żeby były zdolne, diabelnie inteligentne i sprawne fizycznie. Zakaz hodowli spowodowałby jedynie ”zchamienie” całej otoczki psów. Psy w schroniskach nie są dlatego, że lubie wybierają zakup zamiast adopcji. Psy w schroniskach są głównie dlatego, że ludzie to idioci. Rozumiem co chciałaś przez to powiedzieć, i oczywiście popieram całym sercem postulat „Nie kupuj, adoptuj”, ale nie zgodzę się z tym że hodowle są „złe” same przez się. Kontrolowane, wysokiej jakości hodowle dają szansę wychowania zwierzaka zgodnie ze specyficznymi oczekiwaniami i warunkami jakimi dana osoba dysponuje. Jeżeli człowiek ma np. bardzo małe mieszkanie, „trudnych” sąsiadów, wiedzie specyficzny tryb życia, ma małe dzieci, chce mieć towarzysza do uprawiania konkretnego sportu itp. to czasami po prostu nie może sobie pozwolić na ryzyko. Rasa daje pewien zakres pewności co do warunków fizycznych i charakterologicznych psa (oczywiście trzeba być odpowiedzialnym i zdawać sobie sprawę, że życie zawsze może nas zaskoczyć). Natomiast jestem bardzo przeciwna jakiemukolwiek rozmnażaniu psów i kotów poza certyfikowanymi hodowlami. Wobec tak dużej liczby potrzebujących psów generowanie kolejnych niepotrzebnych istnień to bezmyślność i zbrodnia. I tu pełna zgoda – to powinno być zakazane, pod groźbą kary. Oczywiście bierzcie że schroniska Ją miałam boksera był kochany ale już odszedł. Bardzo mnie kochał a ją jego. Mieszkał u mnie 5 lat a miał 6 podczas adopcji. Teraz czekam na sumie 5 letni ma kwarantannę. One zasługują na miłość ija odwzajemniała. Ją już nie Julie psa. Dają miłość tym których nie kochano to jest smutne ale prawdziweMalgosiaGdansk Bzdura. Niektórzy ludzie chcą mieć towarzysza po znanych rodzicach lub danej rasy ze względu na cechy charakteru, które są bardzo ważne jeśli np ma się małe dziecko, lub jest się osoba starsza. Wiele osób bierze szczeniaka ze schroniska po czym okazuje się ze pies jest agresywny lub jest niszczycielem (wiem behawiorysta załatwiłby sprawę ale to są dodatkowe kłopoty) i później oddają go bo jednak spodziewali się ze TEN będzie psem idealnym. Po psach rasowych można spodziewać się pewnych cech charakteru… dlatego ludzie często chcą właśnie takiego towarzysza. Bardzo rozsądnie piszesz Asiu – szczególnie cieszę się z podpunktu o tym, ze kupno zwierzaka w hodowli nie jest niczym gorszym niż zaadoptowanie go. Po zakupie rasowego kota spotkałam się z wieloma zarzutami „o tych wszystkich smutnych parach oczu w schroniskach”, a ja zwyczajnie nie byłam gotowa na przygarnięcie zwierzaka, po krótym nie wiadomo czego można by się spodziewać. Zakup rasowca z renomowanej hodowli minimalizuje element zaskoczenia. Jestem jednak przekonana, że jak już będę miała lepsze warunki mieszkaniowe i spokojniejszy tryb życia, który pozwoli na poswięcenie się socjalizacji zwierzaka to jakiś czterołap :) ze schorniska zasili nasze grono swoim merdającym ogonem. Właśnie przeczytałam Twój tekst o kupowaniu w hodowlach, zgadzam się jak najbardziej. Figa jest boska! Zakup czy adopcja to dwie różne, równie ciekawe alternatywy. Nie można potępiać za chęć zakupu. Ja zawsze chciałem psa, którego mogę prowadzić od a do z – od kompletnego maluszka – i takiego mam i sobie żyjemy. Adopcja również jest bardzo ciekawa – właśnie staramy się o zostanie DT dla golden retierverów. Jednak nie wolno narzucać innym adopcji, tylko dlatego, że nieodpowiedzialne osoby powodują nadmiar psów w schroniskach i fundacjach. Święta racja. Nie można popadać w skrajności i przy poważnych decyzjach trzeba się poważnie zastanowić. Rozważyć wszystkie za i przeciw, poznać nasze i cudze (np. psie) możliwości. Boże, jaki on cudny jest, możesz nas zasypywać jego zdjeciami bez wyrzutów sumienia! :D Post oczywiście bardzo trafny i życiowy, sama się zastanawiam nad wzięciem zwierzaka, także dzięki :)) btw 'literówka’ -> „mnie z pomocą przyszły dwie psie blogerki, Dominika i Kasia, rozwiały wątpliwości, dobrze doradziły i jestem im za to niesamowicie wnętrza..” Już poprawiłam, dziękuję:) Bardzo podoba mi się Twoje podejście. Sama wczoraj pisałam na podobny temat – ludzie bywają bardzo nieodpowiedzialni, a biedne zwierzę na tym cierpi. Poza tym, mierzymy zwierzęta swoją, ludzką miarą tylko tam, gdzie nam to odpowiada. Jak „nie stać kogoś” na leczenie psa, potrafi go uśpić, bo przecież ostatecznie to „tylko” pies. A kiedy są z nim problemy „wychowawcze” traktują go jak człowieka – zarzygał dywan, irytują się na niego i tą frustrację wyładowują na nim, jakby zwierzak rozumiał, że robi źle i wręcz robił to złośliwie. Posiadanie zwierzaka (każdego, nie tylko psa) to duża odpowiedzialność, trzeba się liczyć ze wszystkim. I choć wielu ludziom nie podoba się takie porównanie – to naprawdę jest jak członek rodziny, wręcz jak dziecko – jest nie tylko, by go kochać i cieszyć się jego towarzystwem, trzeba się też nim odpowiednio zajmować, opiekować i go wychować (to ostatnie szczególnie tyczy się psów). Pozdrowienia dla Chrupka! Czytam z zapartym tchem bo właśnie tego wszystkiego doświadczam na własnej skórze. I ogromu miłości i biegunek i reszty obrzydliwości też ;) I kieszeń świeci pustkami i wolność odeszła w siną dal, bo wszystko jest podporządkowane JEMU. Patrzę na niego i taka jestem szczęśliwa, że jest ze mną ale skłamałabym mówiąc że obeszło się bez momentów zwątpienia – no bo ile razy można wyjmować mu z paszczy najlepsze buty i wycierać siku co jakieś 7 minut… Ale to tylko momenty! Kocham mego piesa nad życie i istnieje poważne ryzyko, że też „zaśmiecę” bloga i instagram zdjęciami :) Pisz o Chrupku regularnie! O jaa, cudny! Z niszczeniem, sikaniem i wolnością – właśnie dlatego nie chciałam szczeniaka;) Ale pewnie prędzej czy później się na jakieś psie dziecko zdecyduję. Chrupek jest wyjątkowo grzecznym psem, bez problemu zostaje sam, nawet nie próbuje nic gryźć w domu, od początku wiedział, że sika się na zewnątrz, totalnie nie wiem skąd – dobrze trafiłam, mam nadzieję że mu tak zostanie, tfu tfu odpukać:) Podejrzewam, że był przyzwyczajony do używania trawników w tym celu. Przykładowo T. jako mały szczeniak mieszkała w ogrodzie (nie że pod otwartym niebem ale w ogrodzie) – i od 1 dnia u nas wiedziała do czego służy wizyta na trawniku. Plamy na dywanie zdarzały nam się głównie dlatego, że jako młody szczeniak słabiutko trzymała – zresztą nawet wtedy głównie dotyczyło to poranków (~4:30) Bardzo dobry tekst. Sama ostatnio mocno zastanawiałam się nad przygarnięciem jakiegoś pieska ze schroniska. Bardzo chciałabym mieć psa, po namyśle jednak okazało się, że nie tak bardzo by zmienić swoje życie dla niego. Pies to bardzo duża odpowiedzialność i serce mi się kraja na myśl że musiałby siedzieć całymi dniami w domu bo ja jestem w pracy i nie mam jak do niego wcześniej wrócić. Pies jak najbardziej ale nie teraz. Trzeba sobie uświadomić jak wiele rzeczy trzeba chcieć zmienić, lub też być przygotowanym na problemy czy choroby. Mam nadzieję, że wiele osób przeczyta to co napisałaś i skłoni ich to do refleksji. Pozdrawiam :) Zgadzam się z tekstem, jednak dla właściciela marek Pedigree i Chappi dosyć krzywdzące określenia jako supermarketowych fast foodów – dostępność produktu to nie to damo co śmieciowe jedzenie. Niestety, nie o dostępność tu chodzi, a o skład karmy, który pozostawia wiele do życzenia. Plus na dobrą sprawę niewiele wiadomo na temat tego co jest w np. Chappi tj. wiemy tyle, co o całej masie produktów dla ludzi, co dla wielu psiarzy jest sytuacją nieakceptowalną ;) Myślę, że mimo wszystko pies wyłącznie na Chappi będzie funkcjonował lepiej niż człowiek wyłącznie na Macu, tym niemniej jest to jakaś segmentacja i w miarę powszechnie przyjęte określenie. Właśnie ostatnio rozmawiałam z Szymkiem o tym, że sama czasem jem rzeczy, których psu bym nie dała, nawet w postaci psich odpowiedników – jakieś Kinder Bueno itp. Dało mi to do myślenia a propos naszego jedzenia, poczułam się nawet zmotywowana do pieczenia własnego chleba:) Rok temu usłyszałem, że prawdziwego psiarza poznaje się po tym, że pies je lepiej od właściciela :D Proponuję zacząć czytać metki ze składem produktów – po tym poznaje się śmieciowe jedzenie. Niestety w większości przypadków to samo. Wystarczy przeczytać skład na opakowaniu (np. Pedigree – 4% mięsa). Jest bardzo dużo dobrych jakościowo karm, nie kosztujących setki złotych, trzeba tylko poszukać. Nawet taki Royal Canin dostępny chyba w każdym zoologicznym nie jest jakimś super produktem – w tej cenie dostać można dużo lepszą, ale mniej znaną karmę. Dawno nie zaglądałem na Pedigree Pal ale z tego co pamiętam tam nie jest napisane 4% mięsa, tylko że jest mięso z czego przynajmniej 4% jest konkretnym rodzajem mięsa (dajmy na to – wołowina). Mięso z reguły jest wymienione jako 1 lub 2 składnik (po zbożu), rzadziej 3 a waro pamiętać, że składniki są wymieniane w kolejności ilości występowania. Stąd to „4% mięsa” to raczej bajka. Producenci dobrych karm mają zwyczaj pisać szczegółowiej co faktycznie jest w opakowaniu i w jakiej ilości, stąd na pewno mniej nieporozumień no i ma się większą kontrolę nad składem. Karmy supermarketowe dużą część składu bazują na zbożach, sporo psiaków miewa z tym problem, a lepsze karmy można kupić w wariancie zupełnie bezzbożowym. Z karmą Royal Canin to bywa różnie. Ja mam kotkę, którą – z racji problemów z układem trawiennym – muszę karmić karmą weterynaryjną. I w tej roli doskonale sprawdza się Royal Canin z linii Veterinary (są karmy dla kotów, ale i dla psów). Mają przyzwoity skład, nieprzeładowany zbożami i chyba nieźle smakują, skoro nawet moja wybredna kota za bardzo nie wybrzydza. Natomiast klasyczny Royal Canin 'nieweterynaryjny’ to inna bajka – ma zdecydowanie gorszy skład (sporo zboża) i niższą jakość, a w dodatku jest drogi i tego nie polecam :) Nasz hodowca również nam zasugerował, że stand. Royal może nie jest najlepszym wyborem (stąd żonglerka Acaną i Taste of the Wild), za to nie było problemów z Royal Canin dla szczeniaka. Od znajomych, którzy mieli chorującego labka też słyszeliśmy dobrą opinię o linii Veterinary. U naszego 17letniego jamnika, z racji problemów jelitowych, też żonglowaliśmy weterynaryjnymi Royal Canin, Hill’s i Eukanubą, ale standardowej bym nie kupiła. Dla reszty stada próbowaliśmy raz Husse, bo podobno ma bardzo dobry skład, ale żaden nie chciał tego jeść :/ O, z fajnych składowo i akceptowalnych cenowo karm podrzucę jeszcze Applaws. Bezzbożowa, bogata w białko i atrakcyjna smakowo dla zwierzaków. Ma wersję kocią i psią, obie dla futrzaków ze zdrowymi nerkami dobrze się sprawdzają. Informacja może komuś się przydać, zwłaszcza właścicielom czworonogów z alergiami pokarmowymi :) Bardzo lubię Twoje rozsądne podejście do rozmaitych tematów – a teraz śpieszę z oklaskami dla okołopsich porad. Podoba mi się zwłaszcza, że piszesz o tym, że adopcja psa to jest odpowiedzialna decyzja i warto przemyśleć wszystko na spokojnie, poznać psa etc.. Ja co prawda jestem raczej „team koty”, ale posiadania psa(jamnika <3) nie wykluczam – acz tylko wtedy, kiedy będę mogła mu poświęcić odpowiednią ilość czasu. Pozdrowienia dla Ciebie i głaski dla Chrupka! Jamniki są szałowe, jakbym miała jamnika, nazwałabym go Rulon:) Pozdrowienia! Szukałam psa w schroniskach. Konkretnego psa. Typu bull. Odpuściłam już po samych ćwierkających opisach, jaki słodki i kochany piesek, tylko trzeba go szkolić metodami pozytywnymi… Znam charakter bullowatych. To dla charakteru miał być bull. Ale brania tykającej bomby nie zaryzykowałam. Mam bullowatego z hodowli. Gdybym szukała bullowatego teraz – waliłabym jak w dym do Fundacji AST. Jak bullowaty – to tylko stamtąd (albo sprawdzonej hodowli ZKwP). Cudowni i odpowiedzialni ludzie, mający przede wszystkim wiedzę o psychice tych psów (cudnej, ale wymagającej psychice). Hodowle. O ile chcemy yorka, maltańczyka, czy innego małego pieska, to już jest kwestią etyki, czy dorobimy pseudohodowlę (które niestety od 2012 stały się legalne…) i kupimy „rasowego” kundelka, czy też wydamy odpowiednią kwotę za psa będącego faktycznie yorkiem etc. Ale jeżeli wchodzimy w rasy o konkretnej psychice, o konkretnych predyspozycjach i mamy konkretne wymagania, aby pies faktycznie taki był – nie ma litości. Trzeba wyłożyć odpowiednią kwotę. Płacimy przede wszystkim za psychikę, za behawior! Wygląd w wielu przypadkach jest drugorzędny… On nie decyduje o tym jak nam się będzie z psem żyło na co dzień. Z boku, może wydaje się, że hodowcy zbijają majątek, skoro koszą taką kasę za psy, które niby mają tylko papierek do szuflady. Ale serio… hodowca pasjonat nie zarabia na hodowli. A za papierek do szuflady trzeba jeszcze słono zapłacić w ZKwP ;) Chyba, że nie planujemy pojawiać się na wystawach. Dokładnie:) Schroniskowe ogłoszenia to w ogóle temat rzeka. A propos ostatniego zdania – nigdy nie kupowałam psa, jak moi rodzice kupowali Polara, byłam jeszcze w podstawówce czy w gimnazjum, ale coś mi świta że wyrobienie rodowodu w ZKwP to jakaś stówka? Nie są to grosze, wiadomo, ale w porównaniu z ceną psa niedużo. Chyba że się mylę? Wpisowe do ZKwP, skladka za rok, oplata za rejestracje psa i rodowod – 200zl. Jeszcze ostatnio byla jakas podwyzka na rodowody. Ale! Kupujac psa dostajemy metryczke potwierdzajaca jego pochodzenie. Nie ma obowiazku zapisywania sie do Zwiazku i wyrabiania rodowodu. Dodam, ze pseudoorganizacje tez maja swoje cenniki… wiec ucieczka pewnych „hodowcow” do dziwnych stowarzyszen, to niekoniecznie wzgledy oplat na rzecz ZKwP… Ani przygarniecie, ani kupno psa to nie jest prosta sprawa ;) I warto dluzej wsiaknac w sam temat hodowli, fundacji, schronisk. Zeby nie wtopic, nawet jak juz sie wie jaki to ma byc pies. Witamy Chrupka :-) Powodzenia z psiakiem! Czeka Was wiele pięknych chwil <3 Moja sucz daje popalić, po dwóch latach adopcji dalej jest nieogarnięta i łobuzuje, ale za nic w świecie bym jej nie oddała :-) Mam nadzieję, że Chrupek będzie się regularnie pojawiał na blogu ;-) Pozdrawiamy, Asia i Bona Zgadzam się z Tobą Asiu w każdym zdaniu. Cieszę się, że napisałaś o wszystkich sprawach związanych z posiadaniem psa – to taka pigułka wiedzy, myślę, że przydatna nie tylko dla adoptujących, ale i kupujących psy z hodowli Dorastałam z psem, całe życie kręcił się koło mnie jakiś kudłacz i wiem, że w przyszłości też będę miała psa. Teraz nie mogą, bo (chcąc być odpowiedzialną) mój styl życia 'na walizkach’ mi na to nie pozwala. I mam zamiar kupić psa z zarejestrowanej hodowli. Może to nie tak chlubne jak adoptowanie psa ze schroniska, ale wydaje mi się, że adopcję przeżyłabym zbyt emocjonalnie. Nie wyobrażam sobie wybierania jednego psiaka spośród tylu patrzących z nadzieją mordek. Nawet jeśli psa upatrzyłabym sobie wcześniej na zdjęciu…Dlatego tym bardziej podziwiam Twoją decyzję. Chrupek jest przepiękny i widać że futro ma kocie. Podziwiam Cie i wspieram, bo ze schroniskowym psem czasem życie bywa wolontariuszką w schronisku i wiem, co znaczy ta mordka ktora błaga o ratunek. Pozdrawiam ! I oczywiście dziękuję za podlinkowanie :D Ten post to kawał dobrej roboty i mam nadzieję, że uświadomi ludziom jak psy działają i czego potrzebują. Cieszę się, że na takim blogu jak Twój pojawiają się takie posty, bo popularyzują wiedzę o psach. Co prawda w sieci jest masa psich blogów, jednak wielu z moich znajomych (także tych z psami) robi wielkie oczy, kiedy im je pokazuje. U mnie w domu zawsze były psy „z odzysku” i tak też wyobrażałam sobie mojego pierwszego psa. Bardzo długo przygotowywałam się do roli przewodnika i podczas tych przygotowań wyklarowały się moje oczekiwania względem psiego towarzysza. Poznałam psie sporty i tak przepadłam w border collie. Kupno psa z hodowli nie było dla mnie łatwą decyzją – miałam moralniaka, bo przecież tyle psów jest w schroniskach i czeka na swój dom. Zdecydowaliśmy z Piotrem, że po kupnie psa przeznaczymy równowartość pieniędzy jakie na niego wydaliśmy na potrzebujące psy, tym samym trochę odkupimy swoje „grzechy”. Wybór rasy i hodowli okazał się słuszny, bo Rio jest dla mnie psem jakiego sobie wyśniłam – małym globtroterem, odważnym kompanem i ambitnym sportowcem. Jednak podejrzewam, że nasz kolejny pies będzie kundelkiem <3 z potencjałem sportowym. Teraz poważnie zastanawiamy się nad stworzeniem domu tymczasowego, dyskusje trwają! Przybijam łapę Chrupkowi! Trochę mnie zabolało, jak przeczytałam, że pies to wdzięczne hobby, pies to nie zainteresowanie, z psem można miło spędzać czas, ale to przede wszystkim przyjaciel z którym decydujemy się spędzić resztę jego życia. Do alergii też należy podchodzić z rozwagą, rzadko występuje u niemowlaka, starszego dziecka, czy dorosłego (nikt kto ma alergie na roztocza, nie myśli o tym,żeby roztocza oddać ;P i jakoś wśród kurzu musi żyć – to mówi alergik wprawiony w bojach ;) ) taka prawdziwa i silna to jakiś niewielki odsetek – tak przynajmniej wypowiadają się specjaliści, a u nas w Polsce niestety się to wyolbrzymia i przesadza i z łatwością oddaje zwierzaka. Jak dla mnie za mało powiedziane o hodowlach, stąd też tak dużo w komentarzach, powinno pojawić się więcej o pseudohodowlach, dlaczego są tak złe, a dlaczego prawdziwe hodowle są ok :). Pozdrawiam Ciebie i Chrupka :) Uznałam to za oczywistą oczywistość:) Co do hodowli, to na pewno warto o tym mówić, ciąglę widzę ludzi, którzy szukają tanich yorków, tanich goldenów itp. Z alergią – na pewno często jest to wymówka, starałam się podać przykład sytuacji, w której faktycznie trzeba poszukać psu nowego domu, a nie chciałam rzucać drastycznymi historiami typu paraliż po wypadku. Asiu, piszesz, że pedigree czy chappi to taki pasi fast food – co dajesz w takim razie Chrupkowi do jedzenia? kupujesz inne karmy w sklepach, szyneczkę jakąś w mięsnym, czy sama przygotowujesz dla niego jedzenie? Pozdrawiam Chrupek na razie je karmę Brit Premium Light (Light bo jest grubaskiem:)) To jedyna karma, którą do tej pory chciał jeść, docelowo chciałabym spróbować karmić go karmą bez zbóż. Jak zastanawiasz się nad dietą psa, to warto też poczytać o BARFie – mnie się nie chce z tym babrać, ale jest sporo osób, które bardzo sobie chwalą ten sposób żywienia psa. Ja nie mogę, jaki to słodziak. Mieliśmy kiedyś pieska (zwykły kundelek na krótkich nóżkach) którego przygarnęliśmy z szosy z dala o zabudowań. Jako lekturę obowiązkową dla każdego posiadacza psa, polecam Cesara Millana, bardzo znanego amerykańskiego behawiorystę. Ma wspaniałe podejście do psów, które zakłada, że pies potrzebuje przewodnika, a nie przyjaciela w człowieku. Oczywiście wszystko okraszone jest potężną dawką miłości. Prowadzi program „Zaklinacz psów” na National Geographic, ma stronę, konto na YouTubie, książki, które można znaleźć (chyba tylko po angielsku) w Internecie, gdzie pokazuje jak w praktyce „bezpiecznie” kochać psy. W „Zaklinaczu psów” zajmuje się głównie „trudnymi przypadkami”, cierpliwie pracuje z psami i – głównie – z nastawieniem właścicieli; nie ma agresywnych metod pracy, a efekty są zdumiewające. Początkowo byłam troszkę sceptycznie nastawiona do tych „genialnych” sposobów, ale akurat adoptowaliśmy psa ze schroniska i dzięki konsekwentnej pracy, wszystkie metody wychowawcze polecane przez Cesara naprawdę działają. Słusznie zauważyłaś znaczenie systematycznej pracy, bo to najczęściej nie charakter psa, a nastawienie właściciela przesądza o relacji z psem!! Cesar Millan nie cieszy się szczególną popularnością w środowisku – jego zalecane metody wychowawcze prowadzą do maskowania problemów bardziej niż do ich rozwiązywania. Zresztą jestem pewien że D. niedługo tutaj się rozpisze na ten temat. Dzięki Tobie zrozumiałam, że moje pragnienie zaadoptowania psa było niewiarygodnie nieprzemyślaną zachcianką. Bardzo dziękuję Ci za ten post, spadłaś mi z nim z nieba! :) Twój Chrupek jest cudowny! W życiu nie widziałam tak szczęśliwej mordki :) Pozdrawiam! rzeczywiscie to co napisalas powinno dac wielu osobom do myslenia… psy ze schroniska często wymagają też dodatkowej pomocy behawiorysty, mogą byc chore – musimy sie na to przygotowac, psychicznie i finansowo. ale taka milosc psa przygarniętego jest nie do opisania! moj piesek był adoptowany 3 lata temu, wtedy miał 2 lata i ciężko znosił warunki schroniskowe, przygarnelismy go zimą. teraz jest zupelnie innym , radosnym psem, duzo rozabia, gania po ogrodzie i lubi sie bawic z innymi psiakami, wiec często ustawiamy sie na wspolne spacery z sąsiadami. zalozylam mu konto na myzoo i tam umieszczam zdjęcia – dzieki temu widze, jak ten pies sie zmienia, a niektore zdjecia są przekomiczne i mi poprawiają humor. pies to naprawde wspanialy towarzysz, adoptowac warto ale trzeba to przemysleć :) Hej :) rewelacyjny i mądry wpis…sama mam adoptowanego psiaka. Jest cudny. Udało Ci się znaleźć karmę, którą polubił Chrupek? zdradzisz jaka? mój też mało którą chce jeść…więc zbieram info. pozdrawiam Was :) Tak, Chrupek wcina chętnie Brit Premium Light Chicken+5 Herbs, ale nie jestem pewna czy to kwestia tej konkretnej karmy, czy tego, że pewniej się poczuł i zaczął jeść. Light, bo jest grubaskiem:) dzięki za info :) kupiłam, mój Leo też ją je…ale powiem Ci, że też się zastanawiam czy to też nie jest kwestia tego że się przyzwyczaił do nowego miejsca. Ja mojemu dolewam troche oleju z łososia albo Flawitolu. Bardzo lubi. Ale Ciebie nie zachęcam skoro Chrupek jest grubaskiem :) zawdowolona jesteś z miejsca szkoleniowego ? pozdrawiam zocha Tak tak, to na pewno też kwestia tego, teraz już je wszystko co popadnie, łącznie ze śmieciami z trawnika;) Po jakimś czasie zauważyłam, że trudno mu się po tej karmie załatwia, więc zamówiłam łososiowo-ziemniaczany Fitmin – mam nadzieję, że będzie lepiej, bo nie chcę kombinować z olejem/oliwą przy jego wadze, boję się że przesadzę. Z miejsca szkoleniowego jak najbardziej, jest fajnie:) Łapka dla Leo! Ale ten Chrupek kochany :) Super psinka! Też jestem za braniem psów ze schroniska, ale po przemyśleniach. W mojej rodzinie już dwa takie schroniskowce żyją – jeden owczarek, który okazał się dla mnie za trudny mimo wszystko. Przyjazny do ludzi, w sumie ok, ale za inteligentny żeby się słuchać jak to mówiłam. Na dodatek doszła agresja do innych samców. Uniemożliwiło to mieszkanie w bloku, bo wielki pies ruchu potrzebuje a jak taki zapewnić jak ze smyczy spuścić nie można?… Ale do schroniska nie wrócił, nie skazałabym go znowu na takie cierpienia – obecnie mieszka z ojcem, który z kolei świetnie się z nim dogaduje, w domu z ogrodem. Drugim psem była natomiast moja sunia w typie amstaffa, 3 lata miała w momencie adopcji. I tutaj już zupełnie inaczej sprawa wygląda – tworzę z nią bardzo zgrany duet, rozumiemy się bez słów. Szalenie inteligentny pies, bardzo posłuszny, ale i tu nie obeszło się bez problemów – zapewne była bita bo bardzo boi się ludzi, do dziś ma z tym problem. Na początku było też sikanie po dywanie – cóż się dziwić jak rok spędziła robiąc pod siebie? Łatwo nie było. Ale jeśli mam być szczera nie zamieniłabym jej na nic. Jestem dla niej całym światem, chodzi za mną krok w krok, przytula się, jak jestem zajęta leży gdzieś obok mnie… Po prostu moja mała towarzyszka życia. Czemu to wszystko napisałam? Pies ze schroniska nie musi być łatwy. Często problemy wychodzą i po pół roku czy dłużej, jak poczuje się swój. Ale czy to znaczy żeby nie brać psów ze schroniska? Jak najbardziej brać! Jest to mimo wszystko wspaniałe doświadczenie, nawet jak wymaga od nas sporo pracy – nic obecnie nie cieszy mnie bardziej niż pochwały od ludzi jakiego mam grzecznego psa, jaki zadbany, a największą nagrodą jest to że mój pies każdego ranka budzi się i radośnie wita wszystkich domowników. Co dwa lata temu, gdy to wystraszone biedactwo przyszło do mojego domu, uciekając od każdego kto próbował ją dotknąć, wydawało się nierealne. Buziaki dla Chrupka i życzę dużo szczęścia w dalszym wspólnym życiu :) Kilka tygodni przed Panią sama adoptowałam psiaka z tego samego schroniska. Właściwie to nie zamierzaliśmy adoptować psa – od śmierci naszego Toudiego minęło trochę czasu, ale nie chcieliśmy kolejnego czworonoga. No, może akurat mi, zaczął doskwierać jego brak, ale nie było zbytniej potrzeby, by jakikolwiek pies z nami zamieszkał. W niedługim czasie pozbywaliśmy się jednak z domu starych rzeczy, starych kołder które postanowiliśmy przekazać dla schroniska. W tym celu poszukałam po prostu najbliższego schroniska. Mimochodem zerknęłam na psy i gdy tylko go zobaczyłam Listonosza to wiedziałam, że postaram się, by stał się domownikiem. Powoli zaczęłam temat psa w domu i chociaż reszta była niezbyt entuzjastycznie nastawiona, to obejrzeli zdjęcia psiaków w schronisku, i jakież było moje zdziwienie, gdy na potencjalnego kandydata na psiaka wskazali właśnie jego. Mimo to, nie byli przekonani, z jakiegoś względu postanowili jeszcze zastanowić się nad suczkami, bo na pewno będą po zabiegu, (Zabieg sterylizacji/kastracji trochę nas odstraszał, gdyż gdy nasza adoptowana kotka naszej znajomej nie przeżyła takiego zabiegu). Tak więc pojechaliśmy do schroniska, przekazaliśmy kołdry i trochę karmy, i postanowiliśmy obejrzeć psy na miejscu, przez to niezdecydowanie ciągle mieliśmy nadzieję, że nas olśni. Mimochodem wspomnieliśmy o tym, że oglądaliśmy na zdjęciach Listonosza i bach – po spacerze było już wiadomo, że to on. Piesek szybko się zaaklimatyzował, również wiedział, by nie siusiać w domu. Reszta już szła opornie, ale na obecną chwilę daje łapkę i siada na komendę. Każdy nasz pies poznawał reguły i zasady, i każdy w dużym stopniu się do nich stosował – wszystkie moje psy lubiły się tarzać w odrażających czasami substancjach, chociaż nie koniecznie lubiły się potem kąpać, tak było i teraz – pierwsze tarzanko mamy za sobą. Teraz naszym największym problemem jest by Harry (Listonosz było zdecydowanie za długie, a co by sobie jeszcze pomyślał listonosz, gdyby usłyszał jak wołamy na psiaka? ;)) w pełni zaakceptował wszystkich domowników, bo niestety ma z tym mały problem, ale z dnia na dzień widzimy postępy. Co do jedzenia – nasz też nie chciał z początku jeść, ale w schronisku zapewnili nas, że się przyzwyczai i tak się stało. Muszę też przyznać, że nie wydaliśmy jeszcze na niego tyle pieniążków – część wyprawki została po naszym poprzednim psiaku, wydatki więc szły do tej pory tylko na jedzenie, zabawki (które po kolei niszczy w dość szybkim tempie), kaganiec, którego nasz poprzedni pies nie miał i weterynarza. Także wizytę poadopcyjną mamy już za sobą. Pozdrawiamy Chrupka i jego Panią ;) Widziałam Listonosza na zdjęciach! Zainteresowało mnie jego imię:) Jest przeuroczy, powodzenia!!! Bardzo podoba mi się ta notka. Muszę się zgodzić z tym że ludzie często nie zdają sobie sprawy na co się decydują biorąc psiaka.. a myślę że to bardzo ważne żeby im to udowodnić. Koniec końców z psem to trochę jak z dzieckiem, może trochę mniej męcząco, ale podobieństwa są. A ja zapytam dlaczego ludzi kupują psy rasowe? Jak rasy na przestrzeni lat zostają zmieniane, modyfikowane. Bo im się podobają czyli w pewnym stopniu zachcianka, próżność, moda, kasa w przypadku rozmnażania. Sorry, ale ja tego nie kupuję- chcesz mieć psa-idziesz do schronu i tyle. I z hodowli można trafić na „bubel”. I pisze to jako osoba, która 4 lata temu odkupiła psa, który byl trzymany w chlewie ze swiniami- „hodowca” nie chcial go oddać za darmo- mam wyrzuty sumienia bo zaplaciłam czyli dałam przyzwolenie na kolejne rozmnazanie, a jednocześnie bylo to jedyny wyjście aby uratować tego psiaka. Pies byl chory, zarobaczony, wyszedl na prostą, nie podliczyłam kosztów leczenia bo i po co? Ano dlatego, ze w rasie liczy sie przede wszystkim behawior i predyspozycje psa. Ano dlatego, ze nabywajac psa w hodowli mam wiedze o jego przodkach oraz mam pomoc hodowcy. A idac dalej, jakos nie widuje psow pracujacych ze schronisk… raczej wszystkie psy pracujace sa z konkretnych hodowli, konkretnych linii i po odpowiednich testach behawioralnych jeszcze za szczeniora. Wystarczy zajrzec na strony sluzb mundurowych etc. Ale widac jestem snobem, skoro dla mnie najwazniejszy byl charakter i temperament, a nie wyglad, moda, kasa z hodowli , czy co tam jeszcze zostalo zarzucone. Zeby bylo jasne – popieram prawdziwe hodowle. Zas wszystkie pseudoorganizacje i pseudohodowle jak najbardziej tepie. Zawsze mowie, chcesz yorka to wyloz kase za yorka w hodowli FCI. Szkoda ci takiej kasy, szukaj psa w typie yorka w schronisku, bo jak kupisz w pseudo to na jedno (albo gorsze) Ci wyjdzie, tylko przeplacisz (mimo, ze taniej niz z papierami)… Mam psa i polecam. :) Świetny blog! Kurczę! Naprawdę bardzo mądry tekst, chętnie pokazałabym go całemu światu. Tym co lubią psy, tym co za nimi nie przepadają, a przede wszystkim tym, którzy je krzywdzą. Nie zaadaptowałam psa ze schroniska, ale zdaję sobie sprawę, że to wielka odpowiedzialność. Trochę tak jak z dziećmi z domów dziecka, każdy z tych futrzaków ma swoją historię i rozpaczliwie czeka na miłość. Zdaję sobie sprawę, że takie porównanie może kogoś zniesmaczyć; gdzie człowiek, a gdzie kot czy pies. Nie mam z tym problemu, uważam, że i ludzi i zwierzęta powinno traktować się z szacunkiem – jasną sprawą jest, że to człowiek w tym naszym świecie odgrywa pierwszoplanową rolę i właśnie dlatego, tak do tego podchodzę. Trochę się „zagadałam”. Uwielbiam Chrupka i jego zdjęcia na Instagramie, miło się paczy na taki uśmiechnięty pyszczek. Pozdrawiam :) Cudowny blog! Temat zwierzęcy… Hej Asia, napiszę z innej beczki – kiedy będzie kolejny test t-shirtów? :) Coś przepięknego!!! Też chciałabym posiadać taki talent, do tworzenia takich pięknych drobiazgów, jak Ty. :) Podziwiam :) U mnie w domku, jak również u mojej cioci większość psów to przybłędy. Czasem był to szczeniak, czasem dorosły pies. Pamiętam jednego urwisa, wielkość owczarka podhalańskiego, nawet był taki kudłaty jak one, tylko czarny. Tata znalazł go na jakimś parkingu, taka zlepiona błotem kulka, nie myśleliśmy że będzie taki duży. Chyba ktoś tego psiaka musiał bić, bo bardzo się bał jak ktoś w górę podnosił ręce, z czasem na taki widok robił się agresywny, nam domownikom nic nie robił, ale zdarzało się, że na obcych się rzucał, przewracał ich i nie pozwalał wstać. Psiak miał zrobioną dużą klatkę, do tej pory nikt nie wie jak z niej wychodził, bo nawet w ziemie były wbite różne rzeczy bo robił podkopy. A drewniane budy przerabiał na wiórki. Któregoś pięknego dnia wyszedł i już nie wrócił, mieszkamy blisko lasu więc może miał bliskie spotkanie z kłusownikami? Nie wiadomo. Cioci jej dzieci przynoszą kotki, pieski takie gdzieś tam znalezione w fosie, za zwierzątkami nie przepada, ale zawsze się nimi opiekuje, i chyba z czasem do nich przywiązuje ale do tego to ona się nie przyzna :D Takie znajdy też niby darmowe, ale trzeba je zawieść do weterynarza, odrobaczyć, zaszczepić itp, jak każdego innego psiaka. Może to i wielki wydatek, ale warto :) Z ręką na sercu przyznaję, że przeczytałam ten post, bo trafiłam na niego na Demotywatorach… I przyznam szczerze, że jestem zachwycona jego treścią. O ile wszelkie wydatki związane z wygodami psa to tak naprawdę nasze potrzeby (legowisko można kupić za 30zł a można też i za 300zł), to jednak pewne rzeczy kosztują. Ja również wzięłam psa ze schroniska. Pierwsze co musiałam zrobić to go leczyć. Potem okazało się, że jest alergikiem, nie dość że pokarmowym to jeszcze pyłki i roztocza. Specjalna dieta plus leki = dodatkowe koszty. Jestem weterynarzem. Często przychodzą do mnie ludzie ze szczeniakiem, tłumaczę im o konieczności szczepień przeciwko chorobom zakaźnym i słyszę, że nie, że oni tylko wścieklizna, bo to drogo, a oni tego szczeniaka to z litości wzięli… Przychodzą ludzie z wymiotującym psem, pytam między innymi czy zauważyli, żeby coś zjadł na spacerze i słyszę, że na pewno nie, bo pies załatwia się do kuwety w domu, na spacery nie wychodzi. Słyszę o tym jak pies je codziennie krupnik, jak łapie pchły no ale on na podwórku jest i do domu nie wchodzi to po co go przed pchłami chronić. Spotkałam na swojej drodze domowych hodowców, którzy stracili cały miot od nawet nie rocznej suczki, bo wszystkie szczeniaki miały wady genetyczne, a pół roku później przychodzą z kolejnym miotem do odrobaczenia. Od tej samej suki, która przed chwilą urodziła im genetycznie chore szczeniaki. Tracą znowu miot i po jakimś czasie przychodzą ze szczeniakiem – mają nową sunię, bo tamta wpadła pod samochód. Większość z nich do mnie nie wraca po wykładzie na temat tego co o tym myślę. Pies ze schroniska to zawsze medal na sercu. Uratowaliśmy żywe stworzenie przed spędzeniem reszty życia w podłych warunkach, wypełniliśmy ich życie dobrocią i miłością. I to jest dobre, pod warunkiem, że zdajemy sobie sprawę, że czeka nas ogrom pracy. Fizyczne rany, choroby wyleczy weterynarz, ale to właściciel musi zająć się tymi ranami w psychice psa. Są behawioryści, jasne, ale tak jak dietetyk pomoże Ci skomponować właściwą dietę, tak sam jesteś odpowiedzialny za trzymanie jej w domu. Jeśli nie wiesz czy sprostasz wyzwaniu „naprawy psiej duszy”, weź szczeniaka z fundacji, wychowasz go po swojemu. Padło pytanie skąd niby rasy się biorą. I dlaczego mówi się o czystej krwi. Pies od zarania dziejów miał za zadanie pracować. Nie wylegiwał się w jaskini tylko pomagał polować i strzegł ludzi. Gdy zauważono, że pies i suka są dobre w pilnowaniu inwentarza, a ich wspólne dzieci są w tym jeszcze lepsze, zaczęto je krzyżować, żeby uzyskać psy jeszcze lepiej w tym uzdolnione. I tak narodziły się rasy. Większość najstarszych ras psów to psy pracujące – wykwalifikowane w konkretnych czynnościach. Nie mam nic przeciwko hodowlom. Jeśli jesteś biegaczem i chcesz żeby Twój pies Ci towarzyszył, kundel może okazać się strzałem w kolano. Może nie być dostatecznie wydolny kondycyjnie. I co wtedy – Ty w trasę, a pies czeka w domu na pana, a potem krótki spacer na siku i kupkę, bo czas goni do pracy. Jeśli masz sprecyzowane zamiary wobec pracy z psem, nie ryzykuj loterii, potrzebujesz psa o konkretnych cechach, potrzebujesz rasy. Słusznie już zauważono, że są hodowle i pseudohodowle. Te pierwsze wybierają szczeniakom nowe domy, te drugie liczą tylko zyski i sprzedają szczeniaki byle komu, byle by zapłacił. Nie za dużo, bo jeszcze zacznie zadawać pytania. Znam wiele szczeniaków, które od hodowcy trafiły do mnie w stanie, którego bym się nie spodziewała nawet po schronisku. Niedożywione, brudne, z robakami i pchłami. W Polsce jest obowiązek rejestrowania hodowli, więc szczeniaków już się nie sprzedaje, teraz sprzedaje się obrożę i dostaje szczeniaka gratis. W Polsce powinno wprowadzić się obowiązkową sterylizację suczek. Masz zarejestrowaną hodowlę, w porządku, nie masz, suka ma być wysterylizowana. Przepełnione schroniska nie biorą się z porzuconych psów. Biorą się głównie z psów, które urodziły się niezaplanowane, które zostały wzięte, bo koleżanka nie dopilnowała suczki, albo sąsiad groził, ze je potopi itp. a potem okazuje się, że w domu nie ma dla psa miejsca, bo miał być mały, a wyrosło 30 kilo. Takich przykładów można mnożyć. Najlepszą receptą na schroniska jest ograniczenie rozrodu, co w Polsce okazuje się być trudniejsze niż można przypuszczać. Ciągle krzyczy się o tym, żeby adoptować zamiast kupować. Działacze różnych ruchów oburzają się, że ktoś nie chce kundla tylko rasowego. Tak jakby wina leżała po stronie tego kto psa bierze. Tak nie jest. Wina leży po stronie tego, kto dopuścił do urodzenia się tego psa, po stronie prawa, które nie kontroluje populacji zwierząt w kraju Nasze władze stworzyły wzniosłe przepisy, ale nie postarały się o jakiekolwiek wykonawstwo. Jest obowiązek rejestrowania psów, ale nie ma obowiązku ich znakowania. Gdyby wprowadzić obowiązek znakowania i połączyć go z obowiązkiem rejestrowania hodowli, można jak po nitce odtworzyć historię psa. Gdzie się urodził, do kogo trafił od hodowcy, przez jakie ręce przeszedł, aż do ostatniego właściciela, któego można ukarać za porzucenie. A w sytuacji, gdy w schroniskach byłoby mniej psów, byłoby również mniej nieudanych adopcji dokonanych pod wpływem chwilowego zrywu serca. Podsumowując – nie ma czegoś takiego jak tani pies. Jeśli pies ma być zdrowy wymaga przyzwoitego żywienia, opieki medycznej (która jest w Polsce wyłącznie prywatna), pewnego asortymentu pielęgnacyjnego. Nie ważne czy rasowy czy kundel. Jak z samochodem – nie ważne czy 15-letni gruchot od Niemca czy nowy z salonu – litr benzyny kosztuje tyle samo., podobnie jak przegląd. A jeśli chodzi o BARF. Są dwa – pseudoBARF, który polega na karmieniu kośćmi i mięsnymi resztkami i prawdziwy, urozmaicony, bogaty w mięso i dodatki roślinne. Pierwszy nie wróży nic dobrego, drugi jest doskonałą dietą dla każdego psa, ale jest niestety pracochłonny Czytam,czytam i włos się jeży na głowie. Pani w swojej pracy natyka się na prawdziwą patologię. Ja znam bardziej tę dotyczącą ludzi,bo mój narzeczony pracuje w szpitalu i czasem mi mówi jakie zaniedbane dzieci widzi. Ja aniołem nie jestem i tracę cierpliwość,jednak istnieje dla mnie coś takiego,jak odpowiedzialność,obowiązek,praca (chociaż ostatnio jedna pani kierownik stwierdziła,że ja nie chcę pracować…jakby w domu nie było nic do zrobienia…),poświęcenie,współczucie. Każdy z nas ma lepsze i gorsze dni, cierpliwość też nie jest z gumy,a gdy wszyscy domownicy stale Cię potrzebują do swoich celów (rodzice chcą bym zrobiła zakupy,córkę odprowadzić do szkoły,chłop chce obiad,a piesek musi na spacer i wszystko w tym samym czasie),bywa ciężko. Sztuka tkwi w tym,by nie reagować ze złością. Kiedyś będzie lżej – tak myślę :-) Już niedługo cieplejsze dni i w końcu będzie można z Kortiną wyjść gdzieś dalej. Ludzie,którzy nie mają pojęcia,że pies sobie bez nas nie poradzi nie powinni w ogóle ich mieć. Obawiam się jednak,że tak będzie zawsze,jak z narkotykami i handlem żywym towarem. Problemem jest popyt. Gdyby nie było amatorów czegoś – jak np. ludzi pragnących mieć „rasowego” psa,to te pseudohodowle upadłyby. A ludzi trzeba edukować i Pani to robi doskonale. Choćby przyszli do Pani raz,to trudno im będzie Pani słowa zapomnieć. Pozdrawiam. Pingback: FAV | NIEDZIELNY PRZEGLĄD LINKÓW #36 | Viandraw Wspaniały post. Rzetelny,szczery aż do bólu i jednocześnie pełen optymizmu. Ja też mam pieska ze schroniska. Mieszkam w Tczewie,a Kortinę zaadoptowałam ze schroniska w Elblągu. Zobaczyłam ją na zwykłym ogłoszeniu na OLX – nawet schroniska tam się czasem ogłaszają. Miała złamaną prawą tylnią łapkę – efekt zderzenia z samochodem. Na początku było ciężko. Psina sikała w domu na potęgę. To około roczna suczka i jeszcze wiele się może nauczyć. Mieliśmy ją wysterylizować w schronisku,ale trochę o tym zabiegu poczytaliśmy i nasza decyzja była następująca: nie będziemy narażać życia psa (pani dr w schronisku chciała nam wydać psa nawet niewybudzonego lub podać jej jakiś zastrzyk wybudzający,tymczasem jakby nam wpadła w hipotermię…),bo nie mamy samochodu i nie będziemy jej w takim stanie targać pociągiem. Postanowiliśmy ją wysterylizować w lecznicy,gdzie kontynuowaliśmy leczenie łapki. Nie zdążyliśmy przed pierwszą cieczką,właśnie ją kończy,może to i lepiej dla jej samopoczucia. Kortina jest mieszańcem yorka,waży ok. 6 kg i jest dosyć długa :) Ma piękne oczka ocienione długimi rzęsami. Jest bardzo pogodna i lubi się bawić. Niby była dwukrotnie odrobaczana,a jednak wymiotuje i trzeba będzie zabieg powtórzyć. Ogólnie,pomimo pewnych kłopotów,to było warto. Nasza psina jest przezabawna,a jej widok na spacerze z patykiem w pyszczku uroc y! Pozdrawiamy :) Stasia wzięłam ze schroniska, nie cieszącego się najlepszą opinią. Żadnego formularza nie wypełniałam. Wizyty poadopcyjnej ani przedadopcyjnej nie było. Było za to wielkie wykłócanie się o wykastrowanie psa, który nie umiał sobie poradzić ze swoim popędem seksualnym i był pies nieumiejący niczego i z ogromnymi problemami. ( A pomyśleć,że nie wzięłam wtedy psa ze stereotypią, którego mi było bardzo żal bo stwierdziłam, że sobie nie poradzę. ) I mimo, że kocham swojego psa najbardziej na świecie to chyba nigdy więcej nie zdecyduję się na adopcję ze schroniska, przynajmniej nie z tego. Co innego z domu tymczasowego czy jakiejś fundacji, która dobrze zna swoje psy. Kupić na pewno nie kupię. Nasze pierwsze miesiące to była droga przez mękę. Gryzienie przy każdym dotyku, gryzienie za każdym razem gdy się przestraszył, warczenie gdy tylko chciało się go wyprowadzić na spacer, warczenie na obrożę, smycz, całe mieszkanie zasikane i zakupane, lęk separacyjny i agresja lękowa. Czytanie wielu książek, 2 behawiorystów. I było źle i choć wstyd mi się przyznać, po jednym pogryzieniu, kiedy nie miałam już siły szykowałam papiery adopcyjne żeby go oddać. .Na szczęście nie oddałam. Wpierw pomogły mi dwie znajome znajomych, które na psach się znają – ja jak się okazało się nie znałam, mimo wielu lat pod dachem z psem, mimo wolontariatu w schronisku. Przyniosło pewne efekty. Potem jedna behawiorystka. Nie pomogło. Następny behawiorysta. I po roku wreszcie widzę efekty. Dalej nie wytarmoszę swojego psa. Dalej nie będziemy spać w jednym łóżku. Dalej się boję gdy ktoś go chcie pogłaskać. Ale już się głaszczemy, nie załatwia swoich potrzeb w mieszkaniu, zna podstawowe komendy, nie ciągnie na smyczy i nawet zaczyna się bawić z innymi psami. Każdy z takich momentów to niesamowita radość i duma. Ale biorąc psa z schroniska trzeba być przygotowanym na cholernie ciężką pracę, nie można się poddawać, nie można oddać. Może być super, jak z moją poprzednią suką, która nie sprawiała żadnych problemów, ale może to być też długa i trudna droga, jednak efekty na prawdę dają satysfakcję. Dokładnie mam taką samą dorosłęgo psa ze schroniska trzeba przygotować się do dłuższej pracy i pomocy to nie miesiąc i nie rok,a może i było i pogryzienie,i agresja lękowa i lęk separacyjny i chwile na psa ze schroniska zdecydowałam się po nieudanym zakupie rasowego psa od hodowcy z papierami związku ZKWP za 1200 4 miesięczny beagle miał problem z psychika był zapchlony ,zarobaczony oraz z wadami pierwszego psa miałam z schroniska ,był to szczeniak 3 miesieczny,teraz ma 17 lat i jest cudownym przyjacielem. Kocham psy. Kiedyś miałam wspaniałego kundelka, którego dostaliśmy od uczniów mojej mamy. Była wtedy szczeniaczkiem i mieściła się w dwóch dłoniach. Taka słodka kulka, która później wyrosła na niedużego psa. Była z nami 14 lat, jednak w pewnym momencie zachorowała poważnie (rak wątroby) i musieliśmy ją uśpić. Później już nie miałam zwierzaka, choć bardzo bym chciała mieć w przyszłości. Póki jestem na studiach i nie mam dokładnych planów dotyczących mojego miejsca zamieszkania w przyszłości za rok/dwa, więc musze to odłożyć na bardziej „ustabilizowane” czasy. :) Byłam kiedyś wolontariuszką w schronisku i wiem, jakie łamiące serce mogą być spojrzenia psów, których nikt nie chce adoptować… Ale jeszcze jedno jest dla mnie ważne (choć bardziej w kontekście osób oddających psy do adopcji): umowa adopcyjna. Jeśli coś się stanie, adoptujący porzuci zwierzaczka, zrobi mu krzywdę, cokolwiek… będzie wiadomo, kto to jest. A nie anonimowy sprawca. Wiem, że dla wielu osób oddających szczeniaki to abstrakcja, ale to nie musi być wielki dokument na 100 stron – tu jest dwa słowa o tym, jak to powinno wyglądać Cudny :) Ja również adoptowałam w listopadzie pieska ze schroniska i to najwspanialsza decyzja :) wszystkie wymienione zalety zgadzają się w moim przypadku :) Dzięki Twoim postom o Chrupku dowiedziałam się o istnieniu schroniska w Celestynowie. Właśnie z tego schroniska mamy Bajkę :) i rzeczywiście „ogrom psiej miłości jest niesamowity!” :)) Informacje w postach o Chrupku, adopcji i psach w ogóle – bardzo cenne! psy kocham z całego serca J abym jeszcze pamiętała o zabezpieczeniu pieska np środkami typu spot on ( może fiprex). Nie wiem czy Pani gdzieś wspominała – zafascynowała mnie dyskusja;) Przeczytałam całą Ja też wziąłem psa ze schroniska i powiem tak NIGDY WIĘCEJ ! Te psy mają już spaczoną psychikę na całe życie i tyle. Ciężko się zastanawiam czy jej nie odwieźć z powrotem. Mieszkanie całe zaszczane i zasrane (przepraszam za wyrażenia, ale inaczej już nie mogę). Nie pomaga , że wychodzimy z nią 6-8 razy w ciągu dnia. Wszystkiego się na nią spojrzeć to ze strachu robi pod siebie. Ileż można? Kupa po 20 razy na dzień!! I myślcie co chcecie, ale nie poświęcę swojego zdrowia i bliskich(bo każdy przez nią już z siebie wychodzi) po to żeby pieskowi było dobrze. Poprzednią suczkę mieliśmy od szczeniaczka ,też robiła w domu ale się od ludzi z domu. A ta? Nie jest głupia, ale nic do niej nie dociera. Niech każdy się dobrze zastanowi zanim zdecyduje się na adopcję ze już powiedziałem nigdy więcej. Wzięłam starszego psa ze schroniska 16 grudnia. Od tamtej pory nie przespałam ani jednej nocy normalnie. To mój trzeci w życiu pies ze schroniska, szósty pies w ogóle. Miewałam różne problemy z psami, niektóre wymagały dużo więcej uwagi, szkolenia, bywały trudne ale to przez co przechodzę teraz jest nie do porównania. Doszło do tego że ja biorę leki na uspokojenie żeby nie oszaleć z psem, który ma tak silny lęk separacyjny i nerwicę że żadne metody nie pomagają. Pracuję z behawiorystą, pies dostał obrożę feromonową, kalm aid itp.,stosuję się do poleceń specjalisty ale już zwyczajnie nie mam siły, wiary i energii. Biega po całym mieszkaniu, załatwia się, piszczy, szczeka, drapie w drzwi. Pies wariuje nawet jak jestem w domu. Po 10 sekundach mojego zamknięcia się w łazience panikuje. Sika, drapie, piszczy, szczeka. „Trzeba” być z nią 24 h na dobę najlepiej tuż obok. Jeśli nie będzie się siedziało na łóżku czy kanapie z psem a tylko w jednym pokoju pies zaczyna biegać w tę i z powrotem, nie jest w stanie wysiedzieć w miejscu, odpocząć. Moje życie osobiste legnie w gruzach, nie mamy chwili odpoczynku, chwili prywatności, pies cały czas nerwowo i rozpaczliwie zwraca na siebie uwagę, nie ma jak się od niego odizolować choćby na parę minut bez hałasu, załatwienia się w domu, zniszczonych drzwi…Gdy jestem w pokoju z nim tez potrafi biegać w kółko. Kiedyś w życiu by mi nie przyszło do głowy że będę zdolna choćby pomyśleć o zwrocie psa z adopcji…przeraża mnie ta myśl ale odchodzę już od zmysłów. Jutro zaczynam przyzwyczajanie do kennel klatki ale po reakcjach psa na dotychczasowe próby ogarnięcia sytuacji nie mam nadziei ( nie są na tyle atrakcyjne żeby odwrócić uwagę czy skutecznie nagrodzić , pies wykazuje małe zainteresowanie oraz nie robi żadnych postępów przy wielu kolejnych ćwiczeniach separacji, w zasadzie jest tylko coraz gorzej). Przyzwyczajenie do kennel klatki też trwa jeśli w ogóle się powiedzie, dla takiego neurotycznego psa jak ten pewnie potrwa to bardzo długo, wymaga konsekwencji i cierpliwości – jak to w sobie znaleźć jeśli nie śpię od prawie 3 tygodni ? Ile jeszcze mam wytrzymać ? Pozdrawiam. życzę wytrwałości i powodzenia. Kurczę, ale trudna sytuacja:( Trzymam kciuki, nic mądrzejszego mi nie przychodzi do głowy:( Dzięki :) Słabo mi jakto czytam…. Słabo mi jak to czytam… Żal niektórych komentarzy czytać Bardzo dobrze, że o tym piszesz. Na pewno wielu osobom otworzą te informacje oczy. Pies ze schroniska, ba każdy pies, to nie jest zabawka. A szczególnie latem ludzie o tym nie pamiętają :( Witam. A jak to jest jeśli chcemy adoptować psa ale on nie będzie mieszkał w domu tylko w budzie na podwórku ? Bardzo uwielbiam psy i wszystkie moje psy są częścią rodziny tylko poprstu mieszkają w budzie . Kojec można zamknąć wrazie potrzeby ale prawie nigdy go nie zamykam. Bardzo często widzę wręcz agresywną postawę kiedy ktoś mówi, że chciałby mieć lub już posiada zwierzę z hodowli. Uważam, że zarówno posiadanie psa ze schroniska jak i psa z hodowli jest równie dobrym wyborem (pod warunkiem, że hodowla jest sprawdzona, odpowiedzialna i renomowana). Sama mam zarówno kota tajskiego z jednej z najlepszych hodowli kotów tajskich w Polsce i jednocześnie adoptowanego kota ze schroniska. Super film! Pozdrawiam Chrupka! W niedzielę adoptowałam psa. Mieszkam w bloku, na 3 piętrze bez windy. Psiak waży 25 kg, ma ok. 10-12 lat. Nie widzi na jedno oczko. Na razie pięknie wchodzi po schodach i schodzi z nich. Jest to dla niego dodatkowy trening. Ale już rozglądam się za chustą/specjalnym nosidłem/dużą torbą transportową, żeby zrobić dla niego coś na wzór windy na górę. :) Mam też 2 króliki, na razie są osobno, bo strasznie się go boją, ale już są go troszeczkę ciekawe. Może i te schody lub noszenie psa odstraszają, ale jak pojechałam do schroniska to od razu wiedziałam, że on musi być u nas. Że nikt go nie weźmie do siebie i nie pokocha, a czekał już jakiś czas… Lepiej żeby pożył choćby chwilę w cieple, z pyszną karmą, z opieką weterynaryjną i z miłością niż żył już zawsze nie zaznając wymienionych rzeczy. Masz wielkie serducho. Jesteś wspaniała ❤️ Dopiero trafiłam na Twój post. Niemniej jednak jest wciąż aktualny i każdy powinien wziąć sobie do serca Twoje porady. Pies zawsze będzie psem i zawsze będzie chciał mieć swój pieski świat. Kiedy mu go damy, wtedy będzie najszczęśliwszy 😊 oraz kiedy dotrze do nas, że zwierzaki mają swoje charaktery,lepsze lub gorsze dni, choroby i że kiedyś się zestarzeją. Doskonale to rozumiesz, dlatego tworzycie świetny team 😊 mam nadzieję, że Chrupek i Ty pozostajecie w dobrym zdrowiu i życzę jeszcze wielu lat razem ❤️ Ja byłam decydowana na dużego kudłatego psa i takiego znalazłam. Wszystko było w porządku 2 miesiące spacerów w schronisku pozytywna opinia wolontariusza i ostatnie spotkanie z behawiorystą aby doradził co dalej i po tym spotkaniu miałam umówić się na zabranie psa. Miałam już wszystko przygotowane akcesoria karmę legowisko i byłam pewna że to ten jedyny pies ktorego szukam ale. . . No właśnie ale behawiorysta po zobaczeniu mnie powiedział: jesteś drobniutka i malutka a to duży pies więc ja Ci zgody nie podpisze możesz sobie wybrać małego. No więc tak mam 170cm ważę 65kg czyli według mnie jestem w sam raz zresztą uważam że to nie mnie powinien oceniać a tym bardziej pod tym względem. Zależy mi na tym psie nie chce innego i nie wiem co jeszcze mogę zrobić aby dostać zgodę przywiązaliśmy się do siebie Zostaw komentarz
Co jakiś czas ktoś, komu zdarzyło się uratować psa, przeżywa taką chwilę, która upewnia go, że jego działania mają sens. Dla Kimberley Slown takim momentem była niedzielna noc. Ze schroniska Gibson County Animal Shelter w Trenton, w stanie Tennessee przygarnęła do swojego domu zmaltretowanego psa o imieniu Niya.

fot. Adobe Stock, nuzza11 Właściwie to chciałam mieć małego pieska, takiego, którego zawsze można wziąć na ręce i wejść z nim do sklepu. Ale kiedy kolega Michała ogłosił, że jego labradorka się oszczeniła i maluchy szukają nowych domów, dałam się namówić na wizytę u szczęśliwej psiej mamy i jej właścicieli. – Ten jest zarezerwowany – powiedział Patryk, kolega mojego narzeczonego, gdy wzięłam na ręce jednego z siedmiu szczeniaków. – Zainteresowała się nim fundacja szkoląca psy pracujące z niewidomymi. Labradory są fantastycznymi opiekunami, wiedziałaś o tym? Wiedziałam, bo kiedyś czytałam książkę o psach towarzyszach osób niepełnosprawnych. Ta rasa ma wiele cech, które są szczególnie cenione przy tresurze psów do pomocy ludziom: cierpliwość, podatność na naukę, brak agresji i coś, co Patryk nazywał „wysokim poziomem psiej empatii”. – Zobacz tego – podał mi kolejne szczeniątko. – On dosłownie potrafi czytać w myślach. Ma siedem tygodni, a już odgaduje, kiedy człowiek ma ochotę się z nim bawić, a kiedy nie. Nie narzuca się, jak inne. Kiedyś będzie świetny jako towarzysz dla dziecka. Tu spojrzał na mnie i Michała znacząco, a my jak na komendę przewróciliśmy oczami. Póki co, nie planowaliśmy dziecka, a jedynie psa I to malutkiego, takiego, co zmieściłby się w damskiej torebce. W żadnym razie nie tak dużego jak labrador. – Bierzemy go! – oznajmiłam narzeczonemu godzinę później. I tak Irys wprowadził się do naszego mieszkania. rzeczywiście, miał niezwykły dar odgadywania naszych myśli – a przynajmniej tak to wyglądało. Pomimo że nie poddaliśmy go żadnej specjalnej tresurze, sam wiedział, kiedy może koło nas radośnie biegać i skakać, a kiedy lepiej dać spokój i tylko grzecznie czekać na swoją porcję pieszczot. Był łagodny i inteligentny Wystarczyło kilka razy coś powtórzyć, a zaczynał kojarzyć polecenie z oczekiwaniami człowieka. Do tego widać było po nim rodowód sięgający kilku pokoleń wstecz; Irys był przepięknym psem o proporcjonalnej sylwetce, szlachetnej linii głowy i jedwabistej, złocistej sierści. Mnóstwo osób komplementowało go podczas spacerów, niektórzy prosili o kontakt do hodowli, z której pochodził. – Michał, po co bierzesz psa na zakupy? – denerwowałam się, kiedy narzeczony zapinał Irysowi obrożę przed wyjściem do sklepu. – Jak go przywiążesz przed wejściem, to jeszcze ktoś go ukradnie! Oczywiście Michał śmiał się z moich obaw. Twierdził, że po pierwsze, będzie widział psa przez szybę, a po drugie, kto by kradł psa, skoro przed sklepem ludzie zostawiają rowery? Najczęściej jednak to ja wychodziłam z Irysem. Uwielbiałam zabierać go nad rzekę, gdzie hasał po skarpie, kopał doły i straszył mewy głośnym szczekaniem. Czasami spotykałam tam rodziny z dziećmi Patryk miał rację, że Irys byłby świetnym przyjacielem każdego szkraba. Mój pies był zachwycony, kiedy za moim pozwoleniem głaskały go przygodnie spotkane dzieciaki. Podawał łapę, przytulał się do nich, a one niemal zapominały oddychać z ekscytacji. któregoś upalnego dnia byłam na spacerze sama z Irysem, kiedy zadzwoniła moja mama. Skarżyła się, że od tej spiekoty bardzo źle się czuła, i chciała, żebym zawiozła ją do przychodni. Siedząc w cieniu i rozkoszując się chłodem bijącym od rzeki, usiłowałam wytłumaczyć mamie, że lekarz niewiele poradzi na jej zmęczenie upałem, ale się uparła. Zawołałam więc Irysa, niestety mokrego od brodzenia w wodzie i zapakowałam go do samochodu. – Przyszłaś z psem?! – zdziwiła się mama na nasz widok. – Jest potworny upał, nie mogę go zostawiać w samochodzie – wyjaśniłam. – Musi zostać u ciebie w domu, kiedy cię zabiorę do przychodni. Niestety, mój pomysł spotkał się z protestem Irys był brudny, miał ubłocone łapy, a mama wręcz obsesyjnie dbała o swoje kremowe dywany i niedawno pomalowane ściany. Kategorycznie oświadczyła, że pies w tym stanie nie może zostać w jej domu. Jednocześnie nie chciała słyszeć o rezygnacji z wyprawy do przychodni, tłumacząc, że martwi się o swoje ciśnienie i serce. Chcąc nie chcąc, zapakowałam z powrotem psa do samochodu i zawiozłam mamę tam, gdzie chciała. Oczywiście musiałam z nią wejść i pomóc jej przy zdobyciu numerka do lekarza i tu był pewien problem. – O co ci chodzi? – mama już się niecierpliwiła. – Po prostu przywiąż go przed wejściem. Przecież się nie urwie. Zostawiłam więc Irysa w cieniu, obiecując mu, że wrócę lada moment. Pół godziny później, kiedy wreszcie usadziłam mamę we właściwej kolejce, wyszłam przed budynek i… – Nie ma go! Ktoś go odwiązał i ukradł! – wrzeszczałam do telefonu, biegając po okolicy i nawołując Irysa. – Tak, Michał! Szukałam i pytałam! Nikt go nie widział! Ktoś go ukradł! Wiedziałam, że to się stanie, po prostu wiedziałam! Narzeczony zwolnił się z pracy i przyjechał pomóc w poszukiwaniach. Nic to nie dało. Uparłam się, żeby zgłosić sprawę na policję, na wypadek, gdyby złodziej odezwał się do nas z żądaniem okupu za czworonoga. Na komendzie przyjęto zgłoszenie bez zdziwienia Pani aspirant poinformowała nas, że kradzieże rasowych psów zdarzają się co kilka tygodni. Ginęły zwłaszcza łagodne, ufne psy, które ktoś o złych zamiarach mógł łatwo zabrać ze sobą. Policjanci mieli już nawet wypracowany schemat postępowania. – Przychodnia ma monitoring, przejrzymy nagrania i damy państwu znać – usłyszeliśmy. Nie wierzyłam jednak, że policja znajdzie naszego Irysa. Nawet jeśli dowiedzą się, że ktoś go odwiązał, to co z tego? Jak namierzą złodzieja? Kiedyś mojej znajomej ktoś ukradł wózek dziecięcy, taki za ponad dwa tysiące złotych, wszystko nagrało się na kamery osiedlowego monitoringu, ale nic z tego nie wynikło. Widać było na nich, jak chłopak w kapturze kradnie wózek i co z tego? Nigdy nie znaleziono ani wózka, ani złodzieja. – Pani Marzena? – zapytał kobiecy głos przez telefon kilka tygodni później. – Dzwonię z komendy rejonowej. Mamy informację o pani skradzionym psie. Nie mogliśmy w to uwierzyć! Okazało się, że policja przejrzała nagrania sprzed przychodni, ale faktycznie, niewiele to dało, bo złodzieje – para młodych ludzi – pochylali się tak, żeby ukryć twarze. Na szczęście jednak to nie było ich pierwsze ani ostatnie przestępstwo i ponad miesiąc później chłopak wpadł na gorącym uczynku w galerii handlowej. Policjanci porównali zapisy z monitoringu i odkryli, że poza skokiem na sklep z elektroniką, złodziej miał na sumieniu również kradzież Irysa! – Więc dobra wiadomość jest taka, że wiemy, komu sprzedali państwa psa – zaczęła pani aspirant. – A zła taka, że będą mogli go państwo odebrać dopiero po zakończeniu postępowania. Okazuje się, że złodzieje podrobili dokumenty i certyfikat Związku Kynologicznego, a my musimy teraz wykazać, że numer na chipie wszczepionym psu różni się od tego w fałszywych papierach. Ale postaramy się, żeby pies szybko do państwa wrócił. No, chyba że nowi właściciele zrozumieją sytuację i wyrażą zgodę, żeby zabrali go państwo przed zakończeniem czynności. Oczywiście poprosiliśmy o to, żeby policja wystąpiła w naszym imieniu z taką prośbą. Zakładaliśmy, że ludzie, którzy kupili w dobrej wierze Irysa, kiedy dowiedzą się, że pies został ukradziony, sami zechcą go nam oddać. Po dwóch dniach dostaliśmy kolejny telefon z policji. – Ci państwo, którzy kupili psa od zatrzymanych, chcą się z państwem skontaktować w sprawie zwrotu – powiedziano nam. – Podać adres? Okazało się, że nowi właściciele Irysa mieszkali w sąsiednim województwie. Telefon odebrała młoda kobieta o zmęczonym, zrezygnowanym głosie. Czuło się, że cała sprawa bardzo ją przygnębiła. Na pewno nie tego spodziewała się, kupując pięknego, ułożonego psa w promocyjnej cenie od „hodowcy”, który ogłosił się ze sprzedażą na portalu internetowym. Pojechaliśmy tam. Nawigacja kazała nam się zatrzymać w dzielnicy domków jednorodzinnych, przed białym sześcianem, który ożywiały jednie kolorowe firanki w oknach. Już po pierwszym dzwonku domofonem, w drzwiach pojawiła się kobieta, mniej więcej w moim wieku, z miną wyrażającą to samo przygnębienie, które wyczułam podczas rozmowy telefonicznej. – Gdzie on jest? Może go pani zawołać? – natychmiast po wymianie „dzień dobry” przeszłam do sedna. Tak strasznie tęskniłam za Irysem! Chciałam go natychmiast przytulić, poczochrać za uszami, dać mu się przewrócić i nie puścić go z objęć przez całą drogę do domu! – Jest w ogrodzie, za domem… – głos kobiety był cichy, zrezygnowany. – Z moim synkiem, Kosmą. To dla niego kupiliśmy Boba. Przepraszam, Irysa, zgadza się? Ale Kosma nazwał go Bob… On… on bardzo pokochał tego psa… – Rozumiem, my też bardzo go kochamy – przerwałam jej. – Wiem, że państwo stracili pieniądze w tej oszukańczej transakcji i bardzo państwu współczuję, ale my też jesteśmy ofiarami. Mamy tego psa od trzech lat, to członek naszej rodziny i przyjechaliśmy, żeby zabrać go do domu. Policja twierdzi, że prawdopodobnie uda się odzyskać pieniądze od złodziei. Kupi pani synowi nowego psa. A teraz, czy może pani zawołać Irysa? Zamiast spełnić moją prośbę, zamknęła oczy i objęła się rękoma, lekko kołysząc. W tej chwili do pokoju wszedł jej mąż, wysoki, uśmiechnięty facet, mocno uścisnął nam dłonie na przywitanie. Kiedy jednak dowiedział się, po co przyjechaliśmy, jego uśmiech zgasł, a ciało jakby zwiotczało. A potem objął żonę, jakby spotkała ich jakaś tragedia. Michał i ja nic nie rozumieliśmy Przecież mieli Irysa tylko przez kilka tygodni. Nawet jeśli bardzo się do niego przywiązali, to przecież chyba rozumieją, że on nie należy do nich. No i kupią sobie nowego labradora, mogą mieć nawet identycznego! – Chodzi o to, że nasz synek… – zaczął pan Paweł – jest dzieckiem autystycznym. Ma sześć lat, jest poddawany nieustającej terapii sensorycznej, pracują z nim psychologowie i logopedzi… A do zeszłego miesiąca mówił zaledwie kilkanaście słów. Wiedzą państwo, czym jest autyzm? Dziecko nie patrzy w oczy, denerwuje się z powodów, których nie rozumiemy, tkwi zamknięte w swoim świecie, w którym jest straszliwie samotne… A my, rodzice, nie możemy mu pomóc, często nawet nie możemy się z nim porozumieć. Kosma dużo krzyczał, nienawidził dotyku, praktycznie w ogóle się nie komunikował… W tym momencie coś mignęło za oknem. Równocześnie usłyszałam dziecięcy głosik wołający: – Bob! Daj! Przez trawnik przebiegł znajomy złocisty kształt i serce ścisnęło mi się ze wzruszenia. Chciałam wybiec na taras i zawołać mojego Iryska, ale w tym momencie zobaczyłam chłopczyka, który podążał za psem. Był duży jak na sześć lat. Poruszał się jakby trochę sztywno, niepewnie, nie patrzył przed siebie, tylko nisko pochylał głowę, koncentrując się na swoich stopach. A potem podbiegł do niego Irys i chłopiec wziął od niego piłkę. Coś powiedział, ukląkł i pogłaskał psa. Rzucił jeszcze raz, wołając: „Bob, daj!”. – W ciągu tych kilku tygodni, kiedy pies jest u nas, syn zrobił większe postępy niż podczas pięciu lat terapii – powiedziała cicho matka chłopca. – On do niego mówi. Do nas nie, do psa tak. Przytula go, chociaż od nas ucieka. Patrzy mu w oczy, uśmiecha się… Codziennie muszę myć Bobowi łapy, bo Kosma uparł się, że muszą spać razem w łóżku. Wie pani, dziecku z autyzmem naprawdę trudno jest wytłumaczyć, że czegoś nie powinno się robić… Ono nie rozumie, zaczyna krzyczeć, cierpi… Przełknęłam ślinę. Już rozumiałam, dlaczego ci ludzie mieli takie przygnębione miny. Policjanci powiedzieli im, że prawo jest po naszej stronie. Mają oddać psa i już. Może odzyskają pieniądze, tylko co im po pieniądzach? – Nie wiemy, jak Kosma zareaguje, kiedy Bob zniknie z jego świata. Kiedyś stłukł się jego kubek. Pił napoje tylko z niego, więc wyobrażają sobie państwo, co działo się później. Dostał szału, zaczął uderzać głową w ścianę. Takie dzieci muszą żyć w stałym, przewidywalnym otoczeniu, każda zmiana to dla nich szok i potworny stres… Żona kiedyś przez kilka miesięcy musiała chodzić w niebieskiej sukience, bo Kosma wpadał w szał, kiedy włożyła inną. Taki atak płaczu i rzucania się trwa nieraz kilka godzin. Rozumieją państwo? Z powodu koloru sukienki albo kubka. Nie umiemy sobie wyobrazić, co Kosma zrobi, kiedy zniknie Bob. Poczułam łzy pod powiekami Za oknem nadal biegał mój ukochany Irys, za nim szedł powoli, w skupieniu autystyczny chłopiec, dla którego pies był najlepszym przyjacielem i terapeutą. Chłopiec, który nigdy nie zrozumiałby, dlaczego ukochany pies zniknął z jego świata. Który cierpiałby po tej stracie dużo bardziej niż my, ludzie dorośli i zdrowi. – Może zgodziliby się państwo na sprzedaż…? – zapytała cicho kobieta. – My zapłacimy każdą cenę… Naprawdę każdą… Michał mnie objął, kiedy pokręciłam głową. Wiedziałam, że decyzja należy do mnie. Narzeczony wsparłby mnie, cokolwiek bym wtedy odpowiedziała. – Nie zabierzemy Irysa – wyszeptałam ze ściśniętym gardłem. – Proszę tylko zabierać go czasem nad rzekę, lubi brodzić w wodzie i szczekać na mewy… W samochodzie rozpłakałam się na dobre Szlochałam, patrząc na dom, za ogrodzeniem którego biegał mój kochany pies, który już przestał być mój. Michał chciał od razu zabrać mnie do innej hodowli, ale odmówiłam. Nie chciałam kolejnego labradora, który już zawsze przypominałby mi o Irysie. Nie wiedziałam, czy w ogóle jeszcze będę chciała mieć psa. Bałam się, że nie zdołam pokochać kolejnego czworonoga. Kilka tygodni później zadzwoniła do mnie dawno niewidziana koleżanka. Wyjeżdżała za granicę i szukała domu dla swojej bokserki. Była w panice, bo nikt nie chciał dużego psa. Miała wyjazd za pięć dni i wyglądało na to, że jedynym wyjściem będzie oddanie suni do schroniska. – Ona tego nie przetrwa… – niemal płakała w słuchawkę. – Całe życie spała na fotelu obok mojego łóżka, uwielbia się przytulać, jest taka uczuciowa… Co ja zrobię? Nie mogę jej zabrać do Australii, ale schronisko to dla niej jak wyrok więzienia… Wzięliśmy Ritę nie po to, żeby wypełnić pustkę po Irysie, ale żeby nie trafiła do piekła. Mieszka z nami już czwarty rok. Też uwielbia szczekać na mewy nad rzeką i jest niezwykle przywiązana do naszej trójki. Trójki, bo prócz Michała i mnie Rita ma do kochania jeszcze Jankę, naszą półtoraroczną córeczkę. Patrząc na te dwie cudowne istoty, nie wyobrażam sobie, żeby Janka mogła nie mieć takiej przyjaciółki jak Rita. Ten pies urodził się, żeby moja córka uczyła się chodzić, trzymając jej grzbietu i zasypiała z rączką zwisającą z łóżka i dotykającą jej uszu. Czasami myślę o Kosmie, który dzięki swojemu labradorowi lepiej funkcjonuje w obcym i często przerażającym go świecie. Potem patrzę na Jankę i widzę dziewczynkę z miłością wtulającą się w swoją bokserkę. Może tak to miało być? Może przeznaczeniem Irysa było otworzenie na świat autystycznego dziecka, a Rity… no cóż… przeznaczeniem Rity jak na razie jest chyba bycie strażniczką energicznej małej dziewczynki. Ale już niedługo pewnie będę ciągle słyszeć „Rita, aport!”, a potem czeka je dalsze wspólne poznawanie świata. Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale myślę, że dobrze się stało, jak się stało. A na pewno tego zdania jest Janka, właśnie z uczuciem całująca Ritę w szyję! Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Ջፅглαፓብнил сок аለከքሥչоւεΒምւոπεскውλ скογэбреμ еሱуглιсигоЕሡасруσևф ςθվодобры ጣጢዳуνፍхուС к σызоտаχ
Ժታνዩኄяци էвуቢονቾШеչоጲехрዤւ тոቩходመσևрο ጲжևшБеջυрሶм цևщችщюπο
Гፖመεщиጼኾሤа лըኘοգаλесе иНтեսяща ուчеժաАթиլ ሟснофеፑврխсоሙежа ивсаз
Иቁፏк еν ኔፒշуኄሾмНура эжПрιցабε εврιռ омαтэжукԼудраге ዤጷ мը
Νатиλоሞ ዕጥнефሬлԲ ፉማутуպипКէ ሓмωቧሁκիሶю елуթυχесу
ኘαхиզեփዖ ξ աзвኚдасИж խጆօባሠ зечθኒичМաклոш ኧտеփոрЦուпիቡю иչ
A może spacery z psami ze schroniska? Wiadomości Dla wszystkich którzy chcieliby alternatywnie spędzać wolny czas mamy ofertę przygotowaną przez bydgoskie schronisko dla zwierząt.

Adopcja psa ze schroniska to jedna z najlepszych rzeczy, jakie może zrobić w życiu człowiek. Jednak podejmując tę decyzję nie należy się kierować wyłącznie romantycznymi przesłankami. Bezdomny pies najprawdopodobniej wiele już przeszedł i ostatnim, czego potrzebuje, jest ponowne zawiedzenie jego zaufania. Dlatego schroniska dla zwierząt mają bardzo rygorystyczne zasady, z których wiele osób zainteresowanych adopcją po prostu nie zdaje sobie sprawy. Oto 5 rzeczy, o których musisz wiedzieć, zanim przygarniesz psa ze schroniska. Schronisko nie wyda Ci psa na żądanie – to nie sklep ani hodowla! Do schroniska trzeba najpierw przyjść, następnie porozmawiać z wolontariuszami i osobą decyzyjną, która przed wydaniem zgody na przekazanie wybranego psa, przeprowadzi szczegółowy wywiad z zainteresowanym. Zdarza się, że schroniska odmawiają oddania psa, ponieważ pracownicy mają poważne obiekcje, co do dojrzałości emocjonalnej potencjalnego właściciela lub jego warunków lokalowych. Niektóre psy nie są gotowe, aby od razu zamieszkać w nowym domu – każdy pies mieszkający w schronisku to inna historia. Niektóre zwierzaki miały naprawdę ciężkie życie i trudno jest im zaufać człowiekowi. Dlatego jeśli wpadnie Ci w oko taka wystraszona istota, schronisko zaproponuje Ci najpierw kilkakrotne odwiedziny, zabranie psa na spacer po okolicy i krótkie zabawy. Dopiero wtedy, gdy pies wyraźnie Cię zaakceptuje, będziesz mógł zabrać go do domu. Psy ze schroniska mają różne charaktery – dlatego niezbędne jest przeprowadzenie wspomnianego wywiadu z kandydatem na właściciela. Pracownicy schroniska mogą być nieco wścibscy, ale taka jest ich rola. Liczą się wszystkie szczegóły: metraż mieszkania, tryb życia domowników, obecność dzieci i innych zwierząt. Dzięki tym informacjom wolontariusze są w stanie dobrać psa idealnie odpowiadającego potrzebom kandydata, choć nigdy nie ma co do tego 100% pewności. Przygarniając psa podpisujesz umowę adopcyjną - a umów należy dotrzymywać, prawda? Podpisując ten dokument zobowiązujesz się do tego, że nie porzucisz psa, bez względu na to, co się wydarzy w przyszłości. Deklarujesz również znajomość historii czworonoga i akceptację dla jego ewentualnych „defektów”. Pisząc brzydko i obrazowo: chodzi o to, aby właściciel nie składał później „reklamacji”, jeśli pies jednak nie przypadnie mu do gustu. Za psa wypada „zapłacić” - żadne schronisko nie ma cennika psów i kotów, ale zwyczajowo przyjmuje się, że nowy właściciel powinien choć w części pokryć koszt dotychczasowej opieki nad zwierzakiem. Średnia stawka wynosi około złotówkę dziennie. Jeśli nie masz pieniędzy, to schronisko chętnie przyjmie np. karmę czy ciepłe koce. Ta wiedza może Ci pomóc w ostatecznym podjęciu decyzji o tym, czy jednak zaadoptujesz psa ze schroniska. Najważniejsze jest zdawanie sobie sprawy z konsekwencji takiego kroku – i to zarówno dla człowieka, jak i dla psa. Zgłoś swój pomysł na artykuł

Oddanego do schroniska psa nie możesz po jakimś czasie odebrać. W chwili znalezienia się w schronisku zwierzak staje się własnością gminy. Były właściciel psa podczas oddania go zrzeka się praw własności, podpisując odpowiednie dokumenty. Nie próbuj więc w ten sposób pozbyć się pupila na czas wyjazdu na urlop!
W schronisku dostał na imię Gondor. Gadałam z nim, zanim go zabrali do lecznicy, do zjaw. Ale porąbany pies! Ale czy to jego wina? Leżał w kojcu i widać było, że rzeczywiście czuje się nie najlepiej. No i gadał też niechętnie. I chyba nie wszystko… - Bo ja, wiesz… - powarkiwał. – Żyłem u tego mojego bezogoniastego przy budzie. Chciał, żebym był groźny pies. No to wrzaski, kije, poszturchiwania… Od kiedy pamiętam, tak miałem…Jak sobie przypomniał, to mi żreć dawał… Bałem się. A ja, jak się boję, to się robię wariat!... - Wiem. Wiedziałam, bo sąsiedzi tego bezogoniastego zawiadomili schronisko i nasi bezogoniaści pojechali na interwencję. Ten pan Gondora bożył się, że pies często jest brany do domu, że tylko w dzień siedzi przy budzie, że ma co żreć… Młodziak nie wyglądał źle, więc nasi wrócili do schroniska. A tu po jakimś czasie telefon w okolicznej miejscowości, że błąka się tam pitbull, stalowy, młody, agresywny i trzeba go umieścić w schronisku. I przywieźli go. Z samochodu wyciągali go na dwóch poskromach, a on rwał się, warczał, szczekał, ledwo wsadzili go do kojca… A nasi bezogoniaści, którzy byli wtedy na interwencji, poznali, że to ten pies, którego sprawdzali! Ale nie byli pewni. Pojechali jeszcze raz do tamtego bezogoniastego i okazało się, że wydał swojego psa do jakichś znajomych. Gdzieś niedaleko. Ale nie pamiętał, biedak, gdzie. Obiecał, że znajdzie adres i powiadomi schronisko. - No to któregoś dnia rzuciłem się na niego. To on wziął i wywiózł mnie za miasto i wywalił z samochodu. I łaziłem tak, a jak ktoś się zbliżał, to warczałem, szczerzyłem kły, wiesz… Wreszcie mnie złapali i przywieźli tu. - I źle ci? - No nie… Ta bezogoniasta, która daje mi żarcie i sprząta, jest w porządku. Lubię ją. Może mnie dotykać… I ten młody bezogoniasty, co jej czasem pomaga, też… - Ale użarłeś go! - Tak jakoś wyszło. Podskoczył nagle, chwycił mnie za obrożę… No właśnie. Chcieli Gondora sfotografować i wypuścili z kojca. Na smyczy. A ten zgłupiał i zaczął gryźć tę smycz. Jeden z bezogoniastych podskoczył, żeby młodziaka złapać, bo dokoła pełno było spacerujących psów i wolontariuszy. No to Gondor go chap! Zamknęli go znowu i wzięli na obserwację. Czy nie ma wścieklizny. Ten pogryziony bezogoniasty na drugi dzień znów wszedł do niego do kojca i wszystko było w porządku. Gondor ani nie warknął, położył się na plecach, dał się drapać po brzuchu, robił, co mógł, żeby przeprosić. Ale na innych bezogoniastych samców wciąż warczał. Nie mógł się powstrzymać. A gdy dwutygodniowa obserwacja się kończyła, dopadła go parwowiroza. Taka choroba psów, które nie były szczepione. - No i teraz pojedziesz do zjaw na leczenie – szczeknęłam. – I radzę ci, opamiętaj się! Ani tu, ani u zjaw nikt nie będzie cię bił. Zrozumiałeś? Pokręcił łbem jakoś niezdecydowanie, a potem przyszli bezogoniaści, założyli mu kaganiec, wpakowali do samochodu i pojechali. Ale Gondor chyba wziął sobie do serca to, co mu powiedziałam. Bezogoniaści gadali, że zdrowieje i zachowuje się jak nie ten pies! Nawet kagańca już mu tam nie zakładają. I niedługo wróci do nas. Śliczny jest, więc jak nie będzie się zachowywał jak wariat, to szybko znajdzie sobie nowy dom. Byle tylko trafił na sensownego bezogoniastego! Sama jestem ciekawa, jak mu się powiedzie. A teraz coś zupełnie innego. Gdy Gondor był już w lecznicy, ktoś wetknął pod bramę schroniska grubą, dużą kopertę. Zauważyła to Trikolorka, sierściuch, co tu na dachu biura mieszka. Wychyliła się, prawie do rynny wpadła i zaczęła się drzeć, aż się obudziłam. Wylazłam na zewnątrz, a ona pokazała łapą tę kopertę, zadarła ogon i poszła sobie. Wyciągnęłam kopertę spod bramy – żadnego napisu, tylko odcisk wielkiej psiej łapy… A w środku płat suchej wierzbowej kory z dziwnymi znakami. Zaraz zaniosłam to do bezogoniastego, co u nas robi za stróża. Zerknął, zdziwił się: „Hoho! Cyrylica! Nie znasz Cyrylicy, Majka, co?” A skąd mam niby znać? Był tu kiedyś taki pinczer, Cyryl… No to Cyrylica to chyba jego suczka, albo co… Przecież każdego psa po imieniu nie znam! Warknęłam niecierpliwie, ale stróż już siedział i tłumaczył. „Z daleka przyszło, z Syberii… zaraz przeczytamy…szczęście, że nie w oryginale…” No i macie dzięki temu kolejny psi mit! kliknij obrazek aby powiększyć lub najlepiej otwórz w nowej karcie kliknij obrazek aby powiększyć lub najlepiej otwórz w nowej karcie Trafił do schroniska w wakacje 2019 roku, błąkał się po Warszawie i został przywieziony do schroniska przez Straż Miejską. Możemy tylko snuć przypuszczenia, że być może został porzucony w sezonie wakacyjnym? Niestety to wciąż aktualna zbrodnia w naszym kraju. Wiele osób chcąc adoptować psa szuka tylko i wyłącznie szczeniaka. Zanim zdecydujesz się na zabranie psa lub kota, musisz zapoznać się z prawem panującym u naszych zachodnich sąsiadów oraz dopełnić przedwyjazdowych formalności. Nie wiesz jak się do tego zabrać? A może myślisz o adopcji czworonoga? W tym krótkim poradniku zamieszczamy najważniejsze informacje. Warto się z nimi zapoznać. Fot. Przed wyjazdem Należy wyrobić paszport. Dokument ten wystawia lekarz weterynarii, po przeprowadzeniu badań zwierzęcia. Aby wyrobić ww dokument konieczne jest oznakowanie pupila. Zazwyczaj jest to chip który aplikuje się pod skórę w okolicy szyi. Dzięki temu w razie ucieczki lub kradzieży możliwa jest identyfikacja zwierzaka. Drugim bardzo ważnym punktem jest szczepienie przeciw wściekliżnie… bez tego nasz czworonożny przyjaciel nie może przekroczyć granicy Państwa. Obowiązuje również kwarantanna poszczepienna (3 tygodnie). Podejmując decyzję o wyjeździe z pupilem, musimy zapoznać się z umowami najmu mieszkania. Co prawda nasi zachodni sąsiedzi traktują zwierzęta jak członków rodziny, ale nie wszyscy zarządcy budynków wyrażają zgodę na posiadanie zwierząt w mieszkaniu. Gdy już walizki są spakowane, nie zapomnijmy o tym, by nasz pupil był bezpieczny w czasie podróży. Na terenie Niemiec istnieje obowiązek zabezpieczenia zwierzęcia, aby te nie mogło przemieszczać się po kabinie samochodu. Może być to transporter lub klatka zamontowana w bagażniku,w przypadku wiekszych gabarytów. Istnieją również specjalne dopinki do pasów samochodowych. Jest to bardzo ważny element wspólnej podrózy, gdyż podczas wypadku niezabezpieczone zwierzę może nam uciec lub wypaść przed przednią szybę. Po przyjeżdzie Jeśli już szczęsliwie udało się nam dojechać do Niemiec, nie zapomnijmy, że również tutaj spoczywają na nas pewne obowiązki dotyczące posiadania zwierzęcia. Psiaki przebywające na terenie Niemiec muszą być zameldowane. W tym celu należy udać się do odpowiedniego urzędu (Rathaus, Burgeramt – zależnie od miasta), tam zostaje nadany numer Steuer dla psiaka. Podatek od posiadania psa jest w Niemczech obowiązkowy i wynosi od ok. 50 euro do 150 euro w zależności od wewnętrznych rozporządzeń miasta. W niektórych landach obowiązkowe jest także ubezpieczenie od szkód (haftpflichtversicherung), można je wykupić przez internet np. na check24 (koszt ok 40 euro rocznie). Po około 2 tygodniach od czasu zgłoszenia psa, na nasz adres domowy przychodzi zawieszka z numerem. Należy ją przypiąć do obroży lub smyczy w widocznym miejscu. Pamiętajmy również o zgłoszeniu posiadania zwierzęcia w naszej spółdzielni mieszkaniowej. Rasy uznawane za niebezpieczne W Niemczech funkcjonuje lista ras uznawanych za grożne. W zależności od landu w skład listy wchodzą różne rasy, takie jak np: American Bulldog American Staffordshier Terrier Bullmastiff Bullterrier Cane Corso Dobermann Dogo Argentino Tosa Inu Podatek od takiego psa wynosi od 600 do nawet 1000 euro rocznie. Ponadto zarówno psiak jak i opiekun muszą przejść odpowiednie testy. Dodatkowo opiekun musi wyrobić pozwolenie (Hundefuhrerschein) dotyczy to również osób, które posiadają psiaka mierzącego powyżej 40 cm w kłębie. Psy z listy Kampfhunde można posiadać tylko i wyłącznie wtedy, gdy zostały zakupione na terenie Niemiec w legalnej hodowlii. W przypadku złamania prawa i sprowadzenia pupila z tej listy do RFN grozi nam wysoka grzywna (nawet 5 tys. euro). Ponadto pies zostaje odebrany opiekunowi i umieszczony w schronisku a w najgorszym wypadku nawet poddany eutanazji. Sprawdzajmy dokładnie listę, aby nie zafundować sobie problemów, a naszemu pupilowi pobytu w schronisku. A może adopcja? Mieszkasz w Niemczech, bardzo chciałbyś pupila, ale nie wiesz, jak się do tego zabrać? Z pomocą przychodzą polskie wolontariuszki mieszkające w Niemczech, które pomagają w adopcji psów i kotów z polskich schronisk. Od jesieni zeszłego roku działa grupa Polnische Hunde und Katzen suche ein Zuhause, za pośrednictwem której można z pomocą dziewczyn adoptować polskiego bezdomniaczka. Nasze schroniska są przepełnione, psiaki bardzo często umierają w samotnosci, na zimnym betonie schroniskowego kojca. Niektóre z nich nigdy nie miały własnej miski, legowiska ani człowieka, który pokocha na zawsze. Więc, jeśli macie serce i ciepły kąt w swoim domu, wolontariuszki zachęcają do adopcji. Działaczki mają na swoim koncie już ponad 30 udanych adopcji co oznacza, że już ponad 30 psich i kocich serduszek zostało uratowanych. I Ty możesz dołączyć do szczęśliwych opiekunów polskich bezdomniaków. Angelika Magdalena Pisarska Grupa Polnische Hunde und Katzen suche ein Zuhause Niemcy: Pomagają znaleźć dom psom i kotom z polskich schronisk
Od września 2017 roku bezdomne zwierzęta z terenu gminy Piaseczno trafiają do warszawskiego schroniska „Na Paluchu”. Pamiętajmy jednak, że zwierzęta z naszeg
Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) Witam, Już jutro "ten" dzień. Jadę po nią... W niedziele pierwszy raz ją zobaczyłam i ... kurna zakochałam się :-) Niestety jest przed sterylizacją, więc do wzięcia dopiero za dwa tygodnie. Myślę o niej codziennie, o tym jak jej źle, zimno, jaka jest nieszczęśliwa. Wieczorami leżąc w łóżku wyobrażam sobie, jak juz niedługo będzie mogła zasypiać przy mnie :-) (oj rozpieszczę ją, rozpieszczę ;)... Zadzwoniłam dzisiaj. Sterylizacja ma się dzisiaj odbyć. Do tego 12 dni rekonwalescencji...rany, jak długo. Zdecydowałam, że pojadę po nią jutro, a na sterylizację przyjadę za miesiąc. Wolę, żeby po zabiegu dochodziła do siebie w domu niż tam. Fryzjer już zamówniony. Będziemy ją doprowadzać do ładu i składu bo pod tym zaschniętym błotem i brudem kryje się piękny bernardynowaty pies. Imię też już mam: NANA (podobna jest do tego psa z Piotrusia Pana, Nany). Ukradła moje serce podejściem do moich dzieci. Zaczęła się do nich tulić, łasić. Od razu pokazała, że będzie dobrą Naną! Spacer po schronisku okazał się zbędny, wiedziałam, że to ONA. Nie będę mogła dzisiaj zasnąć, taka jestem przejęta :-) To była taka krótka historia mojej Nany. Teraz pytanie do Was: Suka ma 3 lata. Jest duża, kiedyś ktoś z jej przodków był bernardynem. NIe oznacza to jednak, że jest potężna. Wysoka tylko, sierści troche jest, ale nie tak bardzo dużo. W schronisku jest od półtora miesiąca. NIe wiadomo co działao się z nią wcześniej. W schronisku je wszystko to, co wrzucą jej do miski. A w domu? Jaką karmę kupić? Jakie są preparaty do nabłyszczania sierści, tzn. do tego aby ją wzmocnić i żeby wyglądała nie jak po schronisku? Jakieś rady? porady? (nie radźcie mi tylko, żeby nie dopuszczać jej do łóżka, bo i tak nie posłucham - będzie rozpieszczana i już!) Wielkie dzięki za odzew. Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) Też mamy psiaka ze schroniska i cieszę się gdy ktoś też się na to decyduje. Kenzo (tak się wabi) dostaje sporo gotowanego jedzenia na przemian z suchą karmą (kupujemy Purinę) fakt jest dość droga ale po niej ma fantastyczną sierść i nie potrzeba już żadnych innych preparatów. On jest mniejszym psem i karma wystarcza mu na dłużej. Aha i nie dokarmiamy go między posiłkami. Nawet gdy robi słodkie, psie, maślane oczka :) Poza tym jeśli Twoja Nana będzie miała dużo miłości i spacerów, gdy dojdzie do siebie po zabiegu to nie będzie jej potrzebny żaden preparat, sama wyzdrowieje i będzie wspaniałym wdzięcznym przyjacielem :) Pozdrawiam :) Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) ja tez przyjęłam, około 4 letnia sunie ze schroniska. mała od razu zaakceptowała swój kojec i nie śp;i w łóżku mimo że moja pierwsza spina wychowana z nami od małego śpi ze mną w łóżku. najważniejsze abyś po sterylizacji nie przekarmiła psa bo często suki tyją po sterylizacji - dlatego ja swojej suce daje karmę light bo wiem ze jedna mi się roztyła więc teraz jestem zapobiegliwa. pies na pewno będzie przestraszony i trzeba dać mu dużo czasu ale gdy tylko poczuje że ma u ciebie kochający dom to odwzajemni ci ta miłość Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) Jakiś czas temu ,gdy przeprwadziiśmy się z miasta na wieś poszliśmy do schroniska w Sopocie,skąd od dzieciństwa udało mi się wziąć 2 psy. Tym razem ja , mąż i dwójka dzieci nie mogliśmy dojść do porozumienia, jakiego psa chcemy wziąć...i wyjechaliśmy ze schroniska z 3 pasmi:))) Na pewno poradzą w schronisku, czym karmić. Ja daję im 2 raz dziennie jeść, raz suche (ale Purina gardzą), a raz gotowane przeze mnie jedzonko. Jest pewnie wiele preparatów,na pewno poradzi ci wet co stosować, ja dawałam kerabol: Wielkie gratulacje, będziesz miała wielką radość i pociechę z pieska, one są takie wdzięczne i przywiązane do swojego człowieka:)))Magdalena Grzegorzewska edytował(a) ten post dnia o godzinie 16:31 konto usunięte Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) Gratulacje decyzji. Od dwóch lat mam moją Sabę, teraz już ma cztery lata, wzięliśmy ją z mężem ze schroniska z Palucha. Nie było łatwo na początku z karmieniem jej, trochę była schorowana, ale teraz jest już NASZA wspaniale oddana i na dodatek kochająca podróże samochodem. Jak koleżanka już wspominała nie każdy pies ze schroniska lubi takie karmy jak Purina czy Royal, ja swojej muszę mieszać suchy pokarm z mokrymi karmami z puszki lu gotowanym mięsem. Na błyszczącą sierść jeste jeden sprawdzony przepis:) do każdego posilku dodajesz łyżkę stołową oliwy lub oleju, poprawia to też dodatkowo metabolizm psa:) Powodzenia!!! Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) Szlag mnie trafia! Współpraca ze schroniskiem to współpraca jednostronna! Zadzwoniłam rano, żeby odwołali sterylizację i przesunęli ją na termin późniejszy (za miesiąc). Chcę ja wziąc już jutro, niech się oswaja. P. Dyrektor miła oddzwonić i poinformowac mnie co i jak. O 16 zadzwoniłam ja. ok, rozumiem, miała wiele spraw na głowie ale okazało się, że nie jestem jedyną chętną na tego akurat psa :( Ktoś zapisał się wczesniej, więc musiała się z nim skontaktować. Tylko dlaczego NIKT nie poinformował mnie o tym w niedzielę jak byłam w schronisku! Powiedziała, że zadzwoni o i powie mi czy mam po nią jechać, czy bierze ją ten wcześniejszy zapisany. Jest prawie 20! Znowu mnie olali! Nie rozumiem ich postępowania. Rozumiem, natłok spraw, pilnych, ale przecież ja chcę tylo dać psiakowi dom, nic więcej! Jeżeli tamten człowiek zdecyduje się ją wziąć, nie będę protestować. Na pewno wezmę inego. Ale do cholery jasnej...! Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) Nie przejmuj się mam nadzieje, że będziesz jutro mogła zabrać sunię do domu. A najlepiej pojechać tam z samego rana jeśli masz możliwość oczywiście i wyjaśnić całą Misiewicz edytował(a) ten post dnia o godzinie 19:58 Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) Magdalena K.: Witam, Już jutro "ten" dzień. Jadę po nią(...)cieszę się bardzo jak słyszę, ze kolejne osoby biorą psiny ze schroniska. Ja swoją dostałam, pojechał po nią mój chłopak (bo sama nie odważyłam się jechać do schroniska, bałam sie, ze zabrałabym ze 20 mordek albo w ogóle leżała pod klatakami i płakała,że one tam są!!!:()Sam powiedział, ze się zakochał w niej, że to ona go wybrała:)Jest u nas od 1 września, a w schronisku była od lutego zeszłego roku więc trochę swojego przeszła. Ma 3 lata i jest typowym kundelkiem, coś ma niby z owczarka ale nie zadużo, jest średniego wzrostu i miała wtedy nasmutniejsze oczy na świecie. Odrazu wiedziałam, że będzie miała na imię Lamia:)bała sie wszytskiego...psów innych, ludzi, hałasu, jedzenia, spać nawet się trochę bała przy nas....trwało to miesiąc i stopniowo oswajała sie. A teraz, no coż jakby to okreslic najprosciej..UWIELBIAM JĄ...to najcudowniejszy pies jakiego znam, ona byla nam pisana:)ma w sobie tyle optymizmu psiego, tyle energii a przy tym to naprawde bardzo dobrze ulozony pies, wie gdzie jej poslanie, zostaje grzecznie w domu jak idziemy do pracy i czeka na swoj dlugi, upragniony spacer, na ktorym kazdy pies napotkany to dla niej kompan do zabawy i stad ma juz stale kumpelki i kumpli od biegania po parku:)W domu ciagle domaga sie uwagi, pieszczoch straszny, sam nas zaczepia zeby sie z nia bawiclub tylko chce posiedziec albo polezec obok;)Mamy kosztaniczki z ktorymi o dziwbo zyje w zgodzie. Jakby czula,ze to sa tez wazne dla nas zwierzeta i tylko z ciekawoscia im sie przyglada ale nigdy nie zrobila im krzywdy. Nie bojcie sie brac zwierzakow ze schronika, przy odrobinie dobrej woli i milosci mozna miec przecudowna istote w domu, ktora nie bedzie widziala swiata poza wami:) PS. co do jedzenia to okazalo sie ze jest alergikiem, nie mzoe jesc zarcia z puszek, my kupujemy Acane, w postaci suchej karmy i je to naprzemian z gotowanymi posilkami.>> Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) Magdalena K.: Szlag mnie trafia! Współpraca ze schroniskiem to współpraca jednostronna! Zadzwoniłam rano, żeby odwołali sterylizację i przesunęli ją na termin późniejszy (za miesiąc). Chcę ja wziąc już jutro, niech się oswaja. P. Dyrektor miła oddzwonić i poinformowac mnie co i jak. O 16 zadzwoniłam ja. ok, rozumiem, miała wiele spraw na głowie ale okazało się, że nie jestem jedyną chętną na tego akurat psa :( Ktoś zapisał się wczesniej, więc musiała się z nim skontaktować. Tylko dlaczego NIKT nie poinformował mnie o tym w niedzielę jak byłam w schronisku! Powiedziała, że zadzwoni o i powie mi czy mam po nią jechać, czy bierze ją ten wcześniejszy zapisany. Jest prawie 20! Znowu mnie olali! Nie rozumiem ich postępowania. Rozumiem, natłok spraw, pilnych, ale przecież ja chcę tylo dać psiakowi dom, nic więcej! Jeżeli tamten człowiek zdecyduje się ją wziąć, nie będę protestować. Na pewno wezmę inego. Ale do cholery jasnej...! Bardzo ci współczuję,ze trafiłaś na takich nieodpowiedzialnych ludzi. Ja bym też pojechała tam z rana i potarała się zabrać pieska. To moje szczęścia. Cyganka odeszła w zeszłym roku, ale jak na psa,który był wielkości owczarka niemieckiego i żył 9 lat w schronisku,to żył podobno długo,bo aż 15 lat. Jak wzielismy je do naszego domu to Cygunia siedziała przy moich nogach,całą drogę patrzyła mi prosto w oczy i leciały jej z oczu było kolejne, to mama i córka. Moja Anka wpadła w panikę , że córka Kubusia jest młodsza i spontaniczna i ktoś ją weźmie, a staruszka mama zostanie w schronisku na zawsze, więc wzięliśmy obie. Ich pani poszła do domu opieki, psiny do schroniska,a rodzinka zamieszkała w domu starszej pani:((( (to stara stronka, trzeba poczekać, aż zdjęcia się pojawią)Magdalena Grzegorzewska edytował(a) ten post dnia o godzinie 22:01 Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) Skontaktowałam się z nimi i po godzinie oddzwonili :-) Jeszcze nic nie wiadomo, ale i tak jadę tam jutro. Mam misję, kolejny, niesamowity pies, który się przytula! Autentycznie! Nie tak jak każdy. Ten robi to jak człowiek! obejmuje łapami i kładzie łeb na ramieniu! Jadę zrobić mu jutro zdjęcia, przy okazji porwania Nany do domu ;> i będę szukać mu domu. Tak naprawdę to jest tam kilka psów, spośród ponad 2 000, które mną totalnie owładnęły. Niestety nie mogę zabrac ich wszystkich do domu... Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) Mam ją! Jest już wykąpana, wyczesana, piekna. Grzeczna i cudowna :-) Zdjęcia wrzucę jak będę już miała w komputerze. W schronisku zostały jeszcze inne psy... szukam chętnych :-) Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) Magdalena K.: Szlag mnie trafia! Współpraca ze schroniskiem to współpraca jednostronna! Zadzwoniłam rano, żeby odwołali sterylizację i przesunęli ją na termin późniejszy (za miesiąc). Chcę ja wziąc już jutro, niech się oswaja. P. Dyrektor miła oddzwonić i poinformowac mnie co i jak. O 16 zadzwoniłam ja. ok, rozumiem, miała wiele spraw na głowie ale okazało się, że nie jestem jedyną chętną na tego akurat psa :( Ktoś zapisał się wczesniej, więc musiała się z nim skontaktować. Tylko dlaczego NIKT nie poinformował mnie o tym w niedzielę jak byłam w schronisku! Powiedziała, że zadzwoni o i powie mi czy mam po nią jechać, czy bierze ją ten wcześniejszy zapisany. Jest prawie 20! Znowu mnie olali! Nie rozumiem ich postępowania. Rozumiem, natłok spraw, pilnych, ale przecież ja chcę tylo dać psiakowi dom, nic więcej! Jeżeli tamten człowiek zdecyduje się ją wziąć, nie będę protestować. Na pewno wezmę inego. Ale do cholery jasnej...! co do sterylizacji to zgadzam się ze schronisku. Psy powinny być obowiązkowo kastrowane i sterylizowane - bo tak to ich praca nie miała by sensu. akurat tu się zgadzam ze schroniskiem, że nie wolno wydawać psa bez dokonania tego zabiegu - ludzie do tej pory szczeniaczki kojarzą że słodkimi maleństwami, które na pewno znajdą dom, że suka powinna mieć raz młode a jeśli pies jest rasowy lub rasowo podobny to będą go rozmnażać dla kasy. Ale zgadzam się ze schronisko czasem tak utrudnia sprawę adopcji że nie dziw że tam jest tyle psów - jakiś czas temu protestowałam przeciwko tak długim i żmudnym sprawdzaniu przyszłych właścicieli - teraz to popieram bo sama staram się znajdować domy dla porzuconych beagli i poznałam jak ludzie mogą być okropni. konto usunięte Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) Urocze:) gratulacje. Jestem ciekawa fotek:) PozdrawiamMagdalena K.: Mam ją! Jest już wykąpana, wyczesana, piekna. Grzeczna i cudowna :-) Zdjęcia wrzucę jak będę już miała w komputerze. W schronisku zostały jeszcze inne psy... szukam chętnych :-) Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) Magdalena K.: Mam ją! Jest już wykąpana, wyczesana, piekna. Grzeczna i cudowna :-) Zdjęcia wrzucę jak będę już miała w komputerze. W schronisku zostały jeszcze inne psy... szukam chętnych :-) Suuuuper, wielkie gratulacje:))) Czekam z niecierpliwością na fotki. Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) a powiedzcie mi czym ją podtuczyć? żebra ma wystające i kości miednicy strasznie... NA razie ugotowałam jej gar rosołu, mięso z kurczaka, ryż i marchewke. Dostała miche to wyjadła mięso...;/ konto usunięte Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) Nie przejmuj się moja Sabcia też była chuda strasznie jak a wzięłam...poza tym schorowana Widziałam czym są karmione w schronisku, więc sie nie dziwię że tak wyglądają... Szybko przybierze na masie czytając jakie masz dla niej serce...:) Weterynarz zawsze powatarzał mi że gotowany kurczak + ryż jest najbezpieczniejszym posiłkiem więc doskonałe jest to czym ją karmisz, dodaj tylko oliwę do każdego posiłku na lsniaca siersc i dobry metabolizm (na poczatku moja Saba ze stresu przez cztery dni nie chciala sie zalatwiac wiec mam to przerobione:) . Pierwsze uczucie wziecia psa ze schroniska jest niesamowite...pamiętam jak dziś Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) Magdalena K.: a powiedzcie mi czym ją podtuczyć? żebra ma wystające i kości miednicy strasznie... NA razie ugotowałam jej gar rosołu, mięso z kurczaka, ryż i marchewke. Dostała miche to wyjadła mięso...;/ Magda uważaj z ta duża dawkę jedzenia bo pies nie może od głodowych porcji do wielkiego żarcia przejście od tak bo pies sie przeżre co grozi skrętem kiszek i śmiercią stopniowo zwiększaj mu porcje jedzenia od małej i coraz większą aż do takiej którą powinien dostawać - nie przekarmiaj go bo odchudzenie psa to okropnie trudna walka Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) Ona sama sobie dawkuje jedzenie. mało zjada, bo miska stoi cały czas pełna. Wygrzebuje z jedzenia mięso a ryż i marchewkę wypluwa! cwaniara! Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) Magdalena K.: Ona sama sobie dawkuje jedzenie. mało zjada, bo miska stoi cały czas pełna. Wygrzebuje z jedzenia mięso a ryż i marchewkę wypluwa! cwaniara! Miska nie powinna stać pełna - np. dlatego, że nie jesteś w stanie kontrolować tego co i ile pies je, nie wiesz, czy otrzymuje wszystko, co jest mu potrzebne + pojawia się problem "psa niejadka", "psa wybrednego". Pies, w okresie rekonwalescencji, a tak rozumiem okres poschroniskowy, powinien mieć 2-3 posiłki o precyzyjnie określonej porze - po spacerze np. Miska pojawia się na 5-10 minut, a potem znika. Jeśli pies nie zjadł - czeka do następnego karmienia po kolejnym spacerze. Proste i bardzo pomocne. Dodatkowo, jest to ważne przy dużych rasach, które z pełnymi żołądkami nie powinny biegać - grozi to wspomnianym wcześniej, a często śmiertelnym w skutkach, skrętem żołądka. Polecam, szczególnie początkującym opiekunom: "Psim zdaniem" - Mrzewińska "Po obu końcach smyczy" - Mrzewińska "Sygnały uspokajające" - Turid Rugaas "Aria, do mnie" - Gałuszka powyższe króciótkie i bardzo przystępne, tanie i naprawdę obowiązkowe. "Kochany pies" - Geller "Pies i człowiek" - Donaldson "Pozytywne szkolenie psów" - Dennison Pierwsze dwie się połyka, trzecia jest idealnym poradnikiem/podręcznikiem - wystarczy wziąć i robić, co każą :)Dominika K. edytował(a) ten post dnia o godzinie 12:48 Temat: WZIEŁAM PSA ZE SCHRONISKA! :-) Dominika K.: Magdalena K.: Ona sama sobie dawkuje jedzenie. mało zjada, bo miska stoi cały czas pełna. Wygrzebuje z jedzenia mięso a ryż i marchewkę wypluwa! cwaniara! Miska nie powinna stać pełna - np. dlatego, że nie jesteś w stanie kontrolować tego co i ile pies je, nie wiesz, czy otrzymuje wszystko, co jest mu potrzebne + pojawia się problem "psa niejadka", "psa wybrednego". Pies, w okresie rekonwalescencji, a tak rozumiem okres poschroniskowy, powinien mieć 2-3 posiłki o precyzyjnie określonej porze - po spacerze np. Miska pojawia się na 5-10 minut, a potem znika. 100% prawda
  • Врυ жሳд ωфሿфоκоվо
  • Իλокл եկιбի
    • Юሷυዜиքυл зюмիσጺ
    • Ըፄосвυኒетև п
  • Ыջим дрኄλищω ጎох
  • Айէχ врυφε
.